Czy powierzanie nawigacji naszym telefonom to dobry pomysł?
Obecnie powierzyliśmy nawigację naszym telefonom, a efektem tego jest to, że coraz więcej z nas gubi się zupełnie bezradnie.

Zdjęcie: Bloomberg/getty images
To nie protest ani akt przemocy, a jednak być może jest to najbardziej symboliczny
obraz naszych czasów, niewielka grupa ludzi w spektakularnym otoczeniu przyrody,
przekonana, że aplikacje na ich smartfonach bez problemu poprowadzą ich z punktu
A do B i dalej do C, choć w rzeczywistości są całkowicie, beznadziejnie zagubieni.
Dwa tygodnie temu organizacja Mountain Rescue England and Wales opublikowała
dane, z których wynika, że liczba rocznych wezwań ratunkowych osiągnęła
rekordowy poziom. Po raz pierwszy w historii zespoły, w większości składające się z
przeciążonych wolontariuszy, były wzywane każdego dnia w roku. W latach
2019–2024 całkowita liczba interwencji wzrosła o 24%, a szczególnie wyraźny skok
nastąpił w grupie wiekowej 18–24 lata, gdzie liczba wezwań niemal się podwoiła.
Podobne tendencje zaobserwowano w danych ze Szkocji, co wskazuje, że w całej
Wielkiej Brytanii mamy do czynienia z narastającym problemem. Rosnąca potrzeba
kontaktu z dziką przyrodą nie idzie w parze z umiejętnością radzenia sobie w jej realiach.
W materiale opublikowanym przez „The Guardian” znalazł się trafny cytat z Mike’a
Parka, dyrektora naczelnego Mountain Rescue England and Wales, który odniósł się
do zdarzeń w Lake District, Eryri (Snowdonii), Northumberland oraz innych
miejscach. „Z raportów wynika, że coraz więcej osób przyciągają w niebezpieczne
lokalizacje posty na Instagramie, a aplikacje nawigacyjne, z których korzystają, nie
zawsze są przystosowane do warunków terenowych” powiedział. Informacje
dostępne online pomijały lub zupełnie ignorowały to, co określił jako „zagrożenia i
kontekst”, czyli mówiąc wprost, rzeczywistość.
Witamy zatem w kolejnej odsłonie znanej opowieści, w której technologia uważana
za niezawodną okazuje się czymś zupełnie innym. Na pierwszy rzut oka nawigacja
cyfrowa oparta na GPS wydaje się ogromnym wsparciem. W naszej codziennej
przestrzeni obietnica ta zwykle jeszcze się sprawdza, ale jednocześnie działa ona w
sposób głęboko infantylizujący, sprawiając, że bez niej nie potrafimy się poruszać ani
poradzić sobie, gdy zawiedzie.
Większość z nas zna to uczucie paniki, gdy telefon nagle się rozładowuje w
nieznanym miejscu, i to dziwne wrażenie, że zostaliśmy pozbawieni podstawowych
umiejętności, które ludzie posiadali od chwili, gdy tylko zaczęli chodzić na dwóch
nogach, jeśli nie wcześniej. Ale ci nieszczęśnicy gubiący się w górach stają wobec
jeszcze bardziej niepokojącego faktu, że poza drogami i zurbanizowanymi
przestrzeniami wiele z najpopularniejszych aplikacji traci szczegółowość.
Gdy do tego dochodzi, czy w ogóle mamy jeszcze kompetencje, by wrócić
bezpiecznie? W 2020 roku neurobiolodzy z McGill University w Montrealu
opublikowali badania sugerujące, że osoby z większym doświadczeniem w
korzystaniu z GPS mają słabszą pamięć przestrzenną podczas samodzielnej
nawigacji. Trzy lata później ponownie przebadali trzynastu uczestników i odkryli, że
częstsze korzystanie z GPS wiązało się z szybszym spadkiem pamięci przestrzennej
zależnej od hipokampa. Hipokamp to część mózgu odpowiedzialna za nawigację, a u
londyńskich taksówkarzy, zmuszonych do zapamiętywania ogromnych ilości informacji geograficznych,
obserwowano jego powiększenie. Ale nowe dane sugerują
coś przeciwnego, czyli to, że uzależnienie od wskazówek automatycznych osłabia
naszą zdolność do samodzielnego poruszania się.
Zachodzi tu jednak proces jeszcze głębszy i bardziej podstępny. W naszych
telefonach najważniejszy staje się archetypiczny niebieski punkt, symbolizujący
jednostkę. Jak pisze Jerry Brotton w znakomitej książce Four Points of the Compass,
opublikowanej w zeszłym roku, to najbardziej skrajne wcielenie długiej historii
egocentrycznego kartografowania. Każdy, kto zna historię starożytnego Rzymu,
przypomni sobie Ptolemeusza, matematyka i astronoma, który uważał, że planety i
słońce krążą wokół Ziemi. Oto współczesny odpowiednik tej iluzji, czyli
rzeczywistość, która stawia nas w centrum wszystkiego i która nie daje żadnych
wskazówek co do tego, co czeka nas dalej, ponieważ podróż rozgrywa się krok po
kroku, bez pełnego obrazu.
Co gorsza, najpopularniejsze aplikacje, czyli Google i Apple Maps, najdokładniej
pokazują położenie sklepów i restauracji, co odzwierciedla przekonanie, że, jak pisze
Brotton, najważniejsze jest to, gdzie stoimy i jak konsumujemy, często kosztem
głębokiego zrozumienia otoczenia i kontaktu z nim. W efekcie osoby połączone
wirtualnie mogą być jednocześnie oderwane od środowiska, w którym przebywają,
poruszając się w chaotycznym stanie przestrzennego analfabetyzmu. Jeśli to
możliwe nawet w miastach, to co dopiero wśród wzgórz, jezior i lasów?
Chęć wierzenia, że wiemy wszystko, przy jednoczesnym balansowaniu na krawędzi
błędu i katastrofy, być może od zawsze definiowała człowieka, ale rewolucja cyfrowa
wyniosła to na zupełnie nowy, niemal surrealistyczny poziom. Wystarczy spojrzeć na
mnogość aplikacji informujących nas o naszej lokalizacji, tętnie czy najnowszych
wiadomościach, a mimo to słowem, które coraz częściej pojawia się w tekstach o
współczesnym życiu, jest dezorientacja. W tym sensie nasza niezdolność do
poruszania się w świecie fizycznym odzwierciedla szerszy problem, czyli spadek
umiejętności nawigowania nie tylko w przestrzeni, ale też w informacji. To
konsekwencja dwudziestopierwszowiecznego dogmatu personalizacji, która
zniekształca nasze postrzeganie świata aż do granic fikcji.
A teraz, ryzykując, że zabrzmię jak stereotypowy ojciec, przedstawię garść
praktycznych porad. Jeśli ktoś planuje wyprawę w dzicz, ale nie ma pewności, jak
uniknąć kłopotów, polecam niezrównaną aplikację Ordnance Survey, która wymaga
subskrypcji, oraz papierową mapę w zapasie, najlepiej w pełnej wersji składanej lub
jako wycinek w sprawdzonym przewodniku. Zawsze warto mieć przy sobie kompas.
Przed wyruszeniem rzuć okiem na całą trasę, coś, czego niebieska kropka nam nie
ułatwia, i weź pod uwagę kontekst, o którym wspominaliśmy wcześniej, czyli bagno,
wezbrane strumienie i rzeki, strome zbocza.
W szerszym ujęciu potrzebujemy rozmowy o tym, jak poprawić znajomość realiów
terenów wiejskich i sposobów poruszania się po nich, rozmowy, która mogłaby
tchnąć nowe życie w nieco wyśmiewany przedmiot, jakim jest geografia. Być może
właśnie tam leży klucz do pogodzenia dwóch światów, czyli tego, który widzimy na
ekranie, i tego, z którym musimy zmierzyć się w rzeczywistości. To luka, którą
musimy zasypać, bo w przeciwnym razie kolejne pokolenia będą się gubić we
wszystkich możliwych znaczeniach tego słowa.
Dział: Świat
Autor:
John Harris| Tłumaczenie: Julia Wieczerzak — praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://www.theguardian.com/commentisfree/2025/apr/27/smartphone-apps-gps-mountain-rescues-rise