2022-11-24 11:18:02 JPM redakcja1 K

Jakie chcesz po sobie pozostawić wrażenie?

Nie chcemy, by ludzie, których kochamy odchodzili- ale co myślimy o własnej śmierci?

Nie chcemy, by ludzie, których kochamy odchodzili- ale co myślimy o własnej śmierci?

Źródło: Getty Images/Westend61

Idealnie potrafimy stłumić strach przed własną śmiercią. Zwykle zamiast tego wolimy martwić się o naszych bliskich. Jednak osoby, które znajdą sposób na poradzenie sobie ze śmiercią, mogą za życia stać się lepszymi ludźmi. Kimś, kto jest wspominany z sentymentem. Kilka dni temu rozmawiałem z przyjacielem o pogrzebach. Powiedziałem mu, że nie podoba mi się myśl, że wszyscy będą smutni, gdy umrę. „Powinna być radosna muzyka i wszyscy powinni śpiewać i tańczyć"- powiedziałem nie myśląc wiele. Natychmiast tego pożałowałem, bo oczywiście wiem, jak ważny jest okres żałoby- stłumienie smutku i żalu czy nawet ich pominięcie jest i tak dla ludzkiej psychiki czysto niemożliwe. Wszyscy to znamy, gdy wspominamy druzgocące uczucie złamanego serca. Moment porzucenia, kiedy z dnia na dzień nie ma już osoby. A kiedy ktoś umiera, jest jeszcze gorzej, bo nie można już niczego wyjaśnić, wytłumaczyć, do nikogo zadzwonić ani nikogo przytulić. Nie ma pojednania, nie ma przebaczenia, jest tylko szok, z którym trzeba się uporać oraz paraliżujący smutek, nieposkromiona wściekłość na niesprawiedliwość, że tej osoby „już nie ma". A potem oszołomienie, ta sekunda każdego ranka po przebudzeniu, gdy rzeczywistość uderza jak bomba.

I ta panika, ta przerażająca, lodowata panika, która przypomina ci, że sam umrzesz. Kiedyś ale to pewne.

Niedziela Zmarłych przypada w tym roku na 20 listopada. Według kalendarza- przynajmniej tego, którym posługują się ewangelicy- zmarłych wspomina się w ostatnią niedzielę przed rozpoczęciemi adwentu. Tych, którzy odeszli- i za którymi tęsknimy. Dopiero po tym dniu można rozstawiać świąteczne dekoracje. Kilka lat temu rozmawiałem z psychiatrą Janem Kalbitzerem o lęku przed śmiercią. Jedno z pytań, które wtedy zadał towarzyszy mi do dziś. Brzmiało ono: „Jakie wrażenie chcę po sobie pozostawić?". Bo czy wierzysz w Boga i w życie po smierci w niebie lub w piekle, w nowe narodzenie jako zwierzę lub inny człowiek, czy w wielką ciemną nicość- nie będzie nas tu po śmierci. Jest jednak nadzieja, że garstka ludzi będzie nas jeszcze mile wspominać. Tęsknić za nami, myśleć o nas z sympatią, że będą opowiadać sobie nawzajem historie o nas lub postawią oprawione zdjęcie.

Ale żeby tak się stało, póki żyjemy musimy się do tego przyczynić. Możemy pielęgnować przyjaźnie, sprowadzać na świat dzieci, mieć pracę, w której staniemy się „sławni" lub wyrobimy sobie nazwisko, możemy wymyślić coś przełomowego lub po prostu być osobą, która zostanie zapamiętana tylko dlatego, że była postrzegana jako „dobra".

Czy boisz się, że pewnego dnia już cię nie będzie? 

Jan Kalbitzer opowiedział mi w rozmowie o momentach w swoim życiu, kiedy ogarnia go pewność, że śmierć jest częścią życia. „Nie boję się już własnej śmierci. Obawiam się tylko, że nie będę mógł towarzyszyć moim dzieciom wystarczająco długo. My, mężczyźni, jesteśmy przerażeni naszą kruchością i wrażliwością. Ja również. Nie potrafię znieść swojej wrażliwości i zamiast tego zaprzeczam jej, ukrywam ją lub udaję urażonego. Ale tylko ten, kto potrafi znosić ból i straty, może żyć spełniony."

Trudno jest zaakceptować własną wrażliwość. Szczególnie w chwilach, kiedy czujemy się bezbronni, urażeni i zdani na łaskę życiowych wyzwań, chcemy wtedy po prostu obejrzeć Netflixa i zapomnieć o wszystkim, a zwłaszcza o negatywnych, przygniatających uczuciach. Świadomość, że wszystkobco robimy, ma konsekwencję w postaci tego, że już nas tu nie będzie, może frustrować, paraliżować i sprawiać, że zwątpimy w „sens życia". A przecież „sens" jest właśnie taki: wykorzystać nasz czas, najcenniejszy towar ze wszystkich na ziemi w taki sposób, by nie budzić się spoconym z uczuciem, że „zmarnowaliśmy życie". Jestem pewien, że każdy z nas zna ten paraliżujący strach. Ta panika, że „źle wykorzystaliśmy czas". Że klepsydra zaraz się przesypie a „najlepsze lata" już dawno minęły. Zamiast tego pomyślmy o chwilach z tą jedną osobą, które zawsze szybko mijają a których nigdy nie mamy dość. Pomyślmy o sukcesach, odważnych decyzjach, pokonanych kryzysach, które nas wzmocniły i uczyniły osobą, którą jesteśmy. Pomyślmy, kto świętuje z nami w dniu urodzin, towarzyszy w święta i dzieli z nami życie i cierpienie. Kto jest tam, kiedy nie dajemy rady sami, cokolwiek to jest, czy to kryzys w pracy, rozliczenie podatkowe, czy remont.

Nie wiem, gdzie to ostatnio słyszałem, ale jakiś człowiek powiedział w podcaście, że umieranie nie jest takie złe, bo przecież będziemy martwi. A potem się roześmiał, a ja pomyślałem: „Racja, cholera!". Można bardzo dobrze tłumić strach przed własną śmiercią. Wolimy martwić się o to, czy nasze dzieci i siostrzeńcy dojadą gdzieś „w jednym kawałku" rowerem, czy nasi rodzice pozostaną na starość „sprawni umysłowo" i nie będą potrzebowali opieki, albo czy miłość naszego życia umrze przed nami. Nie chcemy, by odeszły osoby, które kochamy- ale my sami, nie chcemy za życia zajmować się spisaniem testamentu czy organizacją własnego pogrzebu. Pomyślałem, że byłoby to piękne. Znalezienie sposobu na poradzenie sobie z własnym przemijaniem, aby bardziej świadomie żyć w teraźniejszości.

Pomocna okazała się dla mnie również myśl Jana Kalbitzera, który wzywał do bycia lepszym słuchaczem.

Myślę, że ważne jest, aby zadać sobie bardzo egocentryczne pytanie: „Kim ja właściwie jestem?" Ważne jest też, aby zacząć zauważać innych ludzi, na przykład słuchając ich. I wyrwać się z tego egocentryzmu i nabrać pokory bo inni ludzie mogą mieć zupełnie inne, ale równie sensowne spojrzenie na świat. Natomiast wdzięczność ma dużo wspólnego z tym, co dociera do nas z zewnątrz a to nie przynosi nam nic dobrego. Uzależnia nas od innych. Z drugiej strony sprawia, że jesteśmy zadowoleni, gdy uświadamiamy sobie, że jesteśmy częścią większej społeczności- i nadal działamy w oparciu o własne wartości. Trzeba zadać sobie pytanie: „Kiedy działałem zgodnie z moimi wartościami, zamiast kierować się tylko swoimi lękami lub impulsami?"". Usiądźmy dziś lub w najbliższych dniach i zadajmy sobie kilka z tych pytań: 

„Za którymi osobami, które zmarly tęsknię- i co w nich było?". 

„Jak chcę, aby wyglądał mój pogrzeb- i czy chcę to ująć na piśmie za życia?".

„Czy postępowałem zgodnie z moimi wartościami, czy zamiast tego kierowałem się lękami lub impulsami?".

"Jakie wrażenie chcę zostawić, gdybym miał dziś umrzeć?".

"Kim naprawdę jestem?"

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE