2022-12-16 10:57:51 JPM redakcja1 K

Jesteś pracoholikiem?

Jesteś pracoholikiem? Oto wskazówki, które pomogą rozpoznać realne uzależnienie od pracy.

W latach 70. przepracowanie 50 godzin tygodniowo oznaczało uzależnienie. Dzisiaj, w diagnozowaniu pracoholizmu, nacisk kładzie się raczej na problematyczne rozporządzanie czasem pracy. 

Toksyczna kultura korporacyjna to wylęgarnia pracoholików. To jednak nie wszystko. 

Grafika: Feodora Chiosea (Getty Images/ iStock)

Na kilka lat przed kupnem serwisu społecznościowego Twitter, Elon Musk zapowiedział, że praca dla niego, to nie bajka (podobnie jak praca w Tesli, której jest współzałożycielem). Są lepsze miejsca zatrudnienia, ale jak stwierdził „Nikt, kto pracuje 40 godzin tygodniowo, nie zmieni świata”. Według Musk’a jeżeli ktoś kocha to co robi, to tak naprawdę nigdy nie pracuję, a więc nie musi odpoczywać oraz dostawać wynagrodzenia. Wybuchowa mieszanka poczucia uprzywilejowania (no bo przecież kochasz to co robisz) oraz bycia wybrańcem zmieniającym świat, to śmiertelna pułapka, w którą wpadają osoby poszukujące zewnętrznej walidacji. Współczesne Stachanowostwo ma wymiar zarówno duchowy oraz, mniej niebezpieczny, widowiskowy, bo przecież to tylko gra w stwarzanie pozorów. 

Toksyczna kultura korporacyjna to wylęgarnia pracoholików. To jednak nie wszystko. „Owszem, podstawowe założenie mówi, że pracoholik to ktoś, kto pracuje o wiele dłużej niż początkowo ustalono, jednak to uzależnienie jest dalece bardziej złożone. Różnica w ocenie zależy zazwyczaj od osoby opiniującej”, wyjaśnia psycholog Michael P. Leiter, ekspert w dziedzinie psychologii pracy z Uniwersytetu Acadia w Nowej Szkocji, w Kanadzie. 

Leiter, który ma za sobą ponad 30 lat badań w temacie pracoholizmu, twierdzi, że jego współpracownicy mogą zdiagnozować kogoś jako „workaholika” (termin powstały z połączenia słów „praca” oraz „alkoholik” w języku angielskim) kolegę, który stawia pozostałych w złym świetle przed szefem. „Ktoś może nazwać swojego partnera pracoholikiem, bo ten zamiast poświęcić się rodzinie i dzieciom, woli robić nadgodziny”. Są również osoby które same siebie, dumnie określają pracoholikami i tak naprawdę uważają się, w swojej fałszywej skromności, za osoby niezastąpione w firmie”, zaznacza Leiter w korespondencji mailowej. 

Co ciekawe, liczba godzin harówki wymagana do rozpoznania pracoholizmu, stopniowo rosła w ciągu ostatnich kilku dekad. Pierwsza definicja tego zaburzenia, z 1971 roku, zakładała, że praca powyżej 50 godzin tygodniowo zwiększała ryzyko uzależnienia. W kolejnych badaniach udowodniono zaś, że poruszając się po dzisiejszym rynku pracy bardzo łatwo przekroczyć ten próg, dlatego wstrzymano się z określaniem konkretnej liczby przepracowanych godzin. Badacze zdefiniowali wówczas pracoholików jako osoby wkładające w pracę więcej czasu i energii, niż się tego od nich wymaga (wyniki z 1980 roku).

We współczesnych definicjach zwraca się uwagę na samo podejście do pracy, a nie jedynie czas w niej spędzony. Pojawia się zjawisko obsesyjnego schematu intensywnego zaangażowania w pracę, wychodzące daleko poza jakiekolwiek oczekiwania. 

Profesor Leiter potwierdza, że nie ma określonej liczby godzin, które stanowią próg ryzyka. „Wszystko zależy od sytuacji, które mogą być bardzo różne”. Dla przykładu, młoda osoba z nielicznymi, rodzinnymi zobowiązaniami będzie w stanie poświęcić więcej czasu na przyuczenie się do zawodu oraz ugruntowanie swojej pozycji zawodowej. Ktoś, kto dopiero co otworzył nową firmę, dajmy na to, restaurację, musi dużo pracować, aby się wybić. Jeżeli jednak, ktoś ze stabilną przyszłością zawodową i ustalonymi godzinami pracy, zaczyna spędzać w niej więcej czasu, powinien zadać sobie pytanie, jaka jest prawdziwa motywacja, która za tym stoi”, argumentuje. 

17 lat bez dnia urlopu

María Méndez, mieszkanka Nowego Jorku, pracuje jako agentka biura podróży, zajmuje się turystyką oraz organizowaniem imprez firmowych. Przez lata, jej misją było organizowanie rozrywki dla menadżerów wysokiego szczebla w banku BBVA oraz w Santanderze. Była również odpowiedzialna za logistyczną stronę tras koncertowych Beyoncé. Pracować zaczęła w wieku 23 lat. Po 17 zorientowała się, że nie odebrała ani jednego dnia urlopu. 

Po drodze, urodziła cztery córki wykorzystując łącznie trzy dni urlopu macierzyńskiego. „Spałam z telefonem przy łóżku. Pracowałam 24 godziny, 7 dni w tygodniu. Gdy podróżowałam, nie opuszczałam pokoju hotelowego, a czas spędzałam przed komputerem. Byłam w tylu miejscach na świecie, a tak naprawdę niczego nie widziałam”, opowiada przez telefon, łamiącym się głosem jednocześnie spacerując na bieżni w jednej z siłowni na Manhattanie. Wykańczając się osiągnęłam wagę 87 kg, którą udało mi się zredukować do 60 kg. „Nie kupowałam ubrań, miałam trzy swetry, które nosiłam na zmianę”, wspomina. 

María była stawiana w firmie jako wzór do naśladowania. „Mój szef powtarzał, że wszyscy powinni brać ze mnie przykład, przychodzić jako pierwsi, wychodzić jako ostatni i rozdawać klientom prywatne numery telefonów. 

Czterodniowy kurs radzenia sobie z emocjami pomógł jej zrozumieć wymówki, które doprowadziły ją do pracoholizmu. Jedną z nich był strach, przed niemożliwością opłacenia rachunków. Kiedy dostała podwyżkę, powtarzała sobie, że jeżeli nie utrzyma swojego rytmu pracy, to nie będzie w stanie zapewnić swojej rodzinie wysokiej jakości życia. Ostatnią, wymyśloną przez nią wymówką były rzekome, ogromne zobowiązania wobec swoich klientów. 

W 2019 roku wzięła urlop, wyjechała z rodziną i przez cały czas walczyła z „poczuciem winy”. María uważa, że dzisiaj jest już inną osobą. “Nauczyłam się mówić nie, odzyskałam kontrolę nad własnym życiem. Pierwszą czynnością po przebudzeniu jest spisanie listy rzeczy, których nie mam zamiaru robić tego dnia. Zwykle znajduje się na niej około 30 aktywności”. 

W listopadzie 2019 roku założyła fundację Vacation is a Human Right (urlop to prawo człowieka), organizację non-profit pomagającą samotnym matkom wziąć urlop i wypocząć. „Wykorzystując środki fundacji opłacamy rachunki za wolny miesiąc każdej mamy”. Méndez jest również jedną z organizatorek pierwszego, iberoamerykańskiego kongresu przeciwko zjawiskowi zwanemu „burnout” (czyli wyczerpania zawodowego, lub, bardziej dosłownie, wypalenia zawodowego). Kongres będzie miał miejsce tego lata w Republice Dominikańskiej, a jego celem jest położyć kres jednym z najczęstszych konsekwencji uzależnienia od pracy tj. wykończeniu i cynizmowi. 

Mózg uzależnionego 

Co dzieje się w głowie pracoholika? Wyjaśnia Nestor Braidot, ekspert neurobiologii znajdującej zastosowanie w zarządzaniu organizacjami: „Kiedy aktywowany zostaje ośrodek nagrody, na przykład, u pracowników lub przedsiębiorców osiągających sukces za sukcesem, mózg zachowuje się w sposób bardzo podobny (ale nie identyczny) jak po zażyciu narkotyków. Osoba „mieszkająca w firmie”, chcąca zadowolić swoich przełożonych, może doświadczyć syndromu wypalenia, co dla mózgu oznacza absolutny brak energii oraz wyczerpanie”, wyjaśnia. 

Liczne badania są zgodne co do tego, że prawie 8% globalnej siły roboczej jest uzależnione od pracy. Duże, norweskie badanie dotyczące powszechności tego zjawiska nie wykazało żadnych znaczących różnic pomiędzy płciami, grupami społecznymi, osobami samotnymi lub w związkach, czy pomiędzy pracownikami na umowach, a posiadającymi własną, jednoosobową działalność gospodarczą. Jedyna różnica, którą zaobserwowano, dotyczy osób z doświadczeniem oraz nowych pracowników. Ci drudzy nierzadko przejawiają zachowania z pogranicza niebezpiecznego ryzyka, które może doprowadzić do uzależnienia. 

Dla Braidot, za pracoholizmem może skrywać się wiele przyczyn. „Pasja przedsiębiorców oraz odnoszących sukcesy polityków w połączeniu z absolutnym brakiem poczucia szczęścia, prowadzi do próby ucieczki od emocji oraz patologicznego wręcz perfekcjonizmu. Istnieją też uwarunkowania psychologiczne: jeden z moich klientów, syn właściciela firmy produkującej słodycze, stał się pracoholikiem bo chciał zyskać szacunek despotycznego ojca”, opowiada Braidot. 

Jedną z metod sprawdzenia, czy dotknęło nas uzależnienie jest zastosowanie skali Bergen (Bergen Work Addiction Scale) opracowanej w 2014 roku przez badaczy z Uniwersytetu w Bergen, w Norwegii. 

Należy ocenić swoje zachowanie od 1 do 5, gdzie 1 oznacza nigdy, a 5 zawsze. Jeżeli co najmniej cztery odpowiedzi są „zawsze” lub „często”, to może to oznaczać, że jesteś uzależniony/a:

- zastanawiasz się w jaki sposób ograniczyć inne aktywności, a zaoszczędzony czas planujesz przeznaczy na pracę;
- spędzasz więcej czasu w pracy niż zakładałeś/ aś, że będziesz;
- za pomocą pracy łagodzisz objawy poczucia winy, niepokoju, bezradności lub depresji;
- inni alarmują, że zbyt dużo pracujesz, ty jednak nic sobie z tego nie robisz;
- odczuwasz stres i obniżenie nastroju gdy jesteś pozbawiony/ a możliwości pracowania;
- pracę stawiasz ponad swoje pasje, rozrywkę lub sport;
- przepracowanie odbiło się na Twoim zdrowiu.

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE