Już na początku zarzucano Benedyktowi, że myśli zbyt protestancko
W swoim teologicznym testamencie papież Benedykt XVI wymienia tylko teologów protestanckich. Katolicy nie zostali wspomniani. Nasuwa się podejrzenie: czy byli dla niego niewystarczająco interesujący? Co ma do tego przednowoczesna koncepcja rozumu Ratzingera i fałszywe cytaty z Kanta
Joseph Ratzinger dał się poznać większej, wykształconej publiczności z klasy średniej w 1968 roku swoim „Wprowadzeniem do chrześcijaństwa". Książka znalazła wielu czytelników, a już w rok po jej wydaniu sprzedano 45 tysięcy egzemplarzy.
Ale w małym, elitarnym świecie niemieckojęzycznych teologów uniwersyteckich książka, która pojawiła się na wykładach dla słuchaczy wszystkich wydziałów, wywołała ostrą krytykę. W swojej recenzji z 1969 roku Walter Kasper, profesor dogmatyki wykładający wówczas w Tybindze, zarzucił swojemu koledze, że reprezentuje fałszywe, bo zbyt subiektywistyczne rozumienie wiary chrześcijańskiej. Ponieważ Ratzinger skoncentrował się na egzystencjalistycznym stylu myślenia duńskiego intelektualisty religijnego Sørena Kierkegaarda i jego teologicznej interpretacji przez marburskiego protestanckiego badacza Nowego Testamentu Rudolfa Bultmanna, przyznał rację „obiektywnej kościelnej formie wiary chrześcijańskiej" tylko „w bardzo swobodny sposób". W swojej „egzystencjalnej sztuce interpretacji" Ratzinger groził, że „doprowadzi nas mocno do granicy czysto spirytualistycznego rozumienia Kościoła".
To była mocna rzecz. Tybindzki dogmatyk Kasper, który w 2001 r. wyjechał do Rzymu jako kardynał kurialny i przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, zarzucał Ratzingerowi zbyt protestanckie myślenie.
Teologia Ratzingera ujawnia niezwykle wysoki stopień kontynuacji w schematach interpretacji i stylu myślenia. Ratzinger często włączał do nowych publikacji fragmenty starszych publikacji. Ta technika autocytatowania charakteryzowała również jego intensywną, częściowo pochlebną, częściowo krytyczną ocenę debat protestanckich. Od swoich teologicznych początków był na nich sfiksowany zarówno krytycznie, jak i konstruktywnie.
To, że w swoim „Testamencie duchowym", napisanym jako papież Benedykt XVI pod koniec sierpnia 2006 r., ponownie krytykuje teologów protestanckich, nie może dziwić. „Od 60 lat jestem związany z teologią, zwłaszcza z nauką o biblii i widziałem, jak wraz ze zmieniającymi się pokoleniami upadają pozornie niewzruszone tezy, które okazywały się jedynie hipotezami: pokolenie liberalne (Harnack, Jülicher itd.), pokolenie egzystencjalistów (Bultmann itd.), pokolenie marksistów. Widziałem i widzę jak z plątaniny hipotez wyłonił się i wyłania na nowo rozsądek wiary.
Fakt, że dla „zwykłych hipotez" wymienia on wyłącznie teologów protestanckich, jest wymowny. Rzecz jasna, były one ważniejsze dla kształtowania profilu jego własnego myślenia niż katoliccy teologowie. Współpracował z historyczno-krytycznymi uczonymi protestanckimi, których postrzegał jako intelektualnie lepszych. Ale jednocześnie chciał je pokonać metakrytycznie.
Już z tekstów młodego teologa fundamentalisty wynika, że Ratzinger czytał nie tylko wielkich Ojców Kościoła, jak Bonawentura czy Augustyna, ale przede wszystkim liberalnych teologów protestanckich z czasów Cesarstwa, jak Adolfa von Harnacka, Ernsta Troeltscha czy Adolfa Jülichera, autora słynnej książki o „Przypowieściach Jezusa". Przyjrzał się też z bliska Rudolfowi Bultmannowi, prawdopodobnie najważniejszemu uczonemu Nowego Testamentu ostatniego stulecia. Podjął zarówno decydujące koncepcje Harnacka i Troeltscha, jak i myślenie Bultmanna.
W swoim „Lehrbuch der Dogmengeschichte" (Podręcznik historii dogmatu) Harnack krytycznie odtworzył powstanie i rozwój dogmatu chrześcijańskiego. Absorpcję filozofii hellenistycznej przez teologów wczesnego Kościoła interpretował jako fatalne zafałszowanie pierwotnego przesłania Jezusa.
Berliński historyk Kościoła skarżył się więc na „dehellenizację" wiary chrześcijańskiej i wzywał do powrotu do prostej, niedogmatycznej ewangelii żydowskiego wędrownego kaznodziei Jezusa z Nazaretu. Wiara chrześcijańska pierwotnie nie miała nic wspólnego z żadnymi metafizycznymi spekulacjami na temat dwóch natur Chrystusa czy trójjedynego Boga, a błędem szesnastowiecznych reformatorów było trzymanie się wczesnokościelnych wyznań wiary z ich przerośniętymi wierzeniami o narodzinach z dziewicy i zstąpienia ukrzyżowanego do piekieł.
Walka z Harnackiem
Harnack chciał chrześcijaństwa bez autorytarnych doktryn kościelnych. Jezus bowiem nauczał jedynie o nadejściu Bożego Królestwa miłości i o nieskończonej wartości każdej ludzkiej duszy. Wszystko inne, a zwłaszcza dogmaty wymyślane wciąż na nowo przez Kościół rzymskokatolicki, stanowiło jedynie zbędny, tradycyjny balast.
Z wyraźnym odniesieniem do Harnacka, Ratzinger widzi to zupełnie inaczej. W swoim kontrowersyjnym przemówieniu na uniwersytecie w Ratyzbonie, które było przede wszystkim odrzuceniem protestantyzmu, a dopiero w drugiej kolejności islamu, zinterpretował reformacyjny protest przeciwko Rzymowi we wrześniu 2006 roku jako pierwszą falę dehlenizacji wiary, która osiągnęła swoje apogeum w doktrynie autonomii człowieka Kanta. Druga fala dehellenizacji została następnie zainscenizowana przez Harnacka i innych liberalnych protestantów kulturowych około 1900 roku.
Ratzinger przedstawił program przeciwdziałania temu zjawisku. Wiara była zależna od sojuszu z rozumem, który był interpretowany w kategoriach filozofii hellenistycznej. Tak więc Ratzingerowska koncepcja rozumu jest celowo staroeuropejska, metafizycznie ciemna i premodernistyczna. Kiedy mówi o Kancie, jego cytaty są w większości błędne. Dla niego mistrz z Królewca, myśliciel krytycznego samoograniczenia ludzkiego poznania, jest tylko przedstawicielem historii rozkładu, która rozpoczęła się od nominalistów XII wieku i doprowadziła do zniszczenia jedności chrześcijańskiego Zachodu w reformacji XVI wieku.
W swoim sensacyjnym „przemówieniu fryburskim" z 25 września 2011 r. Benedykt XVI posłużył się również terminem zapożyczonym z dyskursu protestanckiego, aby nadać mu nowe, własne znaczenie: „denantionalizacja". Terminy „sekularyzacja" i „denantionalizacja" Kościoła można znaleźć w 1912 roku w pracach protestanckiego konserwatywnego teologa Reinholda Seeberga, a później szczególnie u Rudolfa Bultmanna. W swojej „Teologii Nowego Testamentu" ten wolnomyśliciel, teoretyk „demitologizacji" chrześcijaństwa pisał w 1948 r., że dla Jezusa człowiek został „zdemitologizowany" i „wyrwany z poczucia bezpieczeństwa" „przez wielki roszczenia Boga". Bultmann chciał w ten sposób podkreślić radykalną autonomię pobożnej jednostki wobec wszelkich społecznie zapośredniczonych ograniczeń. Jego wiara chrześcijańska to świadomość odmienności w imię wolności jednostki.
Ratzinger w młodym wieku przyjął mowę o „świecie oderwanym od rzeczywistości". Z tego „ogołocenia świata" uczynił przewodnią koncepcję swojego rozumienia Kościoła, która koncentrowała się na silnej opozycji między Kościołem a światem. To prawda, że Kościół jest obecny w świecie. Jednak nie jest on z tego świata. Musi zatem przeciwstawić się wszelkim tendencjom do dostosowania się do kultury świeckiej, każdej formie „sekularyzacji".
Z wielką determinacją papież wezwał więc do nowej „odświatowienia" Kościoła. Jego centralny argumentem było: „Świadectwo misyjne zdeformowanego Kościoła staje się wyraźniejsze“. Profesor teologii fundamentalnej był już o tym przekonany- dzięki akceptacji protestanckich wyobrażeń o prawdziwym Kościele.
Z jednej strony Ratzinger w poczciwy katolicki sposób mówił o Kościele: Kościół to silna, hierarchicznie zorganizowana instytucja zbawienia, która swoim nauczaniem, a zwłaszcza koncepcjami moralnymi, gwarantowała porządek w świecie stale zagrożonym chaosem i anarchią. Z drugiej strony Ratzinger potrafił też mówić o Kościele w sposób bardzo protestancki. Jako instytucja była ona jednocześnie „wspólnotą umysłu" i „wspólnotą przekonań" wierzących, kierowanych przez Ducha Świętego.
Teoria kościelna Ratzingera zawierała zawsze ostrą krytykę mieszczańskiego, zbyt światowego „kościoła ludowego", kościoła, w którym miejsce mieli nawet „chrześcijanie ze świadectwem chrztu" i ci, którzy byli oddaleni od kościoła. Oparł się na gorliwie wierzących. „Prawda wiary" jest dana tylko wtedy, gdy jest przeżywana w indywidualnej „prawdziwości".
Walter Kasper miał sporo racji, odkrywając w radykalnym antyprotestantyzmie Ratzingera z 1968 roku wiele śladowych elementów protestanckiego subiektywizmu. Nawet więcej: sposób, w jaki Ratzinger odnosił się do dyskursów protestanckich, również ujawniał skłonności do tego wyznania.
Friedrich Wilhelm Graf, emerytowany profesor teologii systematycznej i etyki na Uniwersytecie w Monachium. Nakładem C. H. Becka ukazała się właśnie biografia Ernsta Troeltscha.
Dział: Religia Chrześcijaństwo
Autor:
Friedrich Wilhelm Graf | Tłumaczenie: Ewa Wilk