2023-04-11 09:06:43 JPM redakcja1 K

„To nie jest zoo” – dlaczego sexworkerzy protestują w Amsterdamie.

Przytłoczony własną popularnością Amsterdam próbuje zmienić swój wizerunek miasta "szalonego" i "bez zasad". Pijanym brytyjczykom uprasza się o zostanie w domach. Rząd ma zamiar wprowadzić ograniczenia dotyczące marihuany, a domy publiczne mogą wkrótce zniknąć z centrum miasta.

Władze miasta Amsterdam chcą przenieść dzielnice czerwonych latarni do „centrum erotyki” poza miastem.

Zdjęcie: Paul Brown/Shutterstock

 

Nowe przepisy dla sexworkerów wchodzą w życie 1 kwietnia. Według oficjalnych informacji, będą one wymagać od firm świadczące usługi seksualne zamykania lokali 3 rano zamiast o 6. Lokalne władze uzasadniają to jako przeciwdziałanie przed uciążliwym zachowaniem osób odwiedzających dzielnicę czerwonych latarni.

Ograniczone godziny pracy są wynikiem trwającej kampanii rady miasta mającej na celu przeniesienie sexbiznesu do "centrum erotyki" poza centrum miasta. Rada ma zamiar wprowadzić również wprowadzić ograniczenie rejsów po drogach wodnych i nałożyć restrykcje na wynajmowanie mieszkań wakacyjnych, a także podatek lotniczy w celu ograniczenia działalności tanich linii lotniczych.

Sexworkerzy w wywiadzie dla CNN twierdzą, że reformy zwiększają stygmatyzację ich zawodu, są niesprawiedliwie dyskryminowani i fałszywie uznawani za przyczynę problemów miasta z masową turystyką.

Rzeczniczka zastępcy burmistrza Amsterdamu, Sofyan Mbarki, twierdzi, że środki, które próbują wprowadzić, mają na celu utrzymanie miasta w dobrym stanie. "Musimy wybrać ograniczenie zamiast nieograniczonego wzrostu".

Utracone przychody i obawy o bezpieczeństwo

Burmistrz Amsterdamu Femke Halsema rozmawia z protestującymi podczas demonstracji sexworkerów w Amsterdamie odbywającej się 30 marca. 

Zdjęcie: Kenzo Tribouillard/AFP/Getty Images 

 

Felicia Anna (alias) jest byłą sexworkerką, która od 13 lat mieszka w Amsterdamie, a obecnie jest przewodniczącą Red Light United, związku zawodowego tancerek okiennych w amsterdamskiej dzielnicy czerwonych latarni.

Anna mówi, że skrócone godziny pracy drastycznie zmniejszą dochody pracowników, przez co wielu z nich będzie ledwo w stanie pokryć wydatki, takie jak czynsz za miejsce do tańczenia w oknie i taksówki, aby bezpiecznie wrócić do domu.

"Większość zaczyna pracować po 12 lub pierwszej w nocy, kiedy bary zaczynają się zamykać" - powiedziała Anna. "Teraz zostały ci może dwie godziny, aby cokolwiek zarobić, co nie jest wystarczające".

Violet (alias) jest sexworkerką i koordynatorką Prostitution Information Centre (PIC), amsterdamskiej organizacji zajmującej się informacją i edukacją na temat pracy seksualnej.

Violet mówi, że zmniejszone godziny pracy szczególnie dotkną społeczność transgender. Twierdzi, że wielu klientów, którzy przychodzą między 3 rano a 6 rano, prosi o sexworkerów transgender.

Wspominała również o obawach o bezpieczeństwo sexworkerów i jak może to wpłynąć na ich bezpieczny powrót do domu.

"Jeśli wracasz do domu o trzeciej nad ranem, gdy wszystko jest zamknięte, to jako sexworker jesteś bardziej narażony na niebezpieczeństwo" - podkreśliła Violet, porównując to z godziną 6 rano, w której, jak powiedziała, jest więcej ludzi na ulicach i opcji transportu.

"Nasze usługi są najczęsciej gotówkowo. Podróżowanie wcześnie rano z dużą ilością gotówki, gdy na ulicach nie ma wielu osób naraża nas na krzywdę" - powiedział Violet.

Biurokracja w dzielnicy czerwonych latarni

Urząd miasta Amsterdam wprowadza nową restrykcję przeciwko turyzmowi masowemu.

Zdjęcie: Hollandse Hoogte/Shutterstock 

 

W tle nowego ograniczeń dotyczącego skróconych godzin pracy pojawia się inna restrykcja rady miasta, która ma na celu zamknięcie lokali z tancerkami w oknach i przeniesienie sexworkerów do centrum erotyki poza centrum miasta.

Protest zorganizowany przez pracowników seksualnych przerwał w czwartek posiedzenie rady miejskiej, na którym omawiano opcje lokalizacji proponowanego centrum erotyki.

Protestujący wręczyli Burmistrzowi Amsterdamu Femke Halsema petycję, według Red Light United, podpisaną przez 266 pracowników seksualnych, która wzywała do zwiększenia ilości policji w dzielnicy czerwonych latarni zamiast wcześniejszych godzin zamknięcia i przeniesienia do centrum erotyki.

Halsema stwierdził wcześniej, że niektórzy odwiedzający postrzegają pracowników jedynie jako atrakcję turystyczną, argumentując, że centrum erotyki zmniejszy ilość stresujących sytuacji i stworzy miejsce, w którym sexworkerzy będą mogli pracować bezpiecznie i bez zakłóceń.

Red Light United argumentując, że centrum erotyki może stworzyć środowisko dla rozwoju przestępczości i "podejrzanych" zachowań.

"Korzystne dla pracy za oknem jest to, że jesteś widoczny i czujesz się bezpieczniej. Centrum erotyki nam tego nie zapewni, bo będziemy zamknięci w budynku" - powiedziała Anna.

Violet powtórzyła argumenty dotyczące bezpieczeństwa, twierdząc, że przeniesienie pracowników seksualnych zlikwiduje również niektóre społeczne środki bezpieczeństwa.

"Jeśli przeniesiesz dzielnicę czerwonych świateł na zewnątrz, niebezpieczne zachowania będą skoncentrowane na mniejszym obszarze, którego nie da się tak dobrze monitorować i kontrolować", powiedziała Violet.

"Jedną z rzeczy, która jest najbardziej ceniona w pracy seksualnej w Amsterdamie, jest to, że kiedy ludzie wyciągają swoje aparaty i próbują robić zdjęcia, to nie tylko pracownicy seksualni pomagają ich opanować, ale także lokalna społeczność" - wyjaśniła Violet, dodając, że "Holendrzy nie boją się wyznaczać ludziom bezpiecznej przestrzeni".

„Ludzie nie będą się trzymać z daleka”

Sexworkerzy i im przychylni biorą udział w demonstracji, protestując przeciwko planom zamknięcia historycznej dzielnicy czerwonych latarni.

Zdjęcie: Tribouillard/AFP/Getty Images

Ograniczenia dla osób świadczących usługi seksualne to tylko jeden z sposobów na zmianę wizerunku Amsterdamu. W dzielnicy czerwonych latarni mają zostać wprowadzone także inne ograniczenia, takie jak nowe zasady zamykania lokali, ograniczenia sprzedaży alkoholu i zakaz palenia na ulicy.

Rada miasta rozpoczęła kilka kampanii informacyjnych, w tym kampanię "Stay Away", która początkowo była skierowana do młodych brytyjskich mężczyzn. Uprasza ona o powstrzymanie się przed antyspołecznymi zachowaniami, jeśli szukają oni w sieci fraz takich jak "wieczór kawalerski Amsterdam", "tani hotel Amsterdam" lub "puby Amsterdam".

Rzeczniczka zastępcy burmistrza, Sofyan Mbarki, twierdzi, że kampania zaczęła się od Wielkiej Brytanii, ponieważ "obecność Brytyjczyków w nocnym życiu centrum miasta jest liczna, a ich wizytom często towarzyszy ponadprzeciętna ilość uciążliwych zachowań."

Rzeczniczka zaznaczyła jednak, że to dopiero początek kampanii, która "nie ograniczy się do jednego kraju" i "w ciągu najbliższych miesięcy kampania rozpocznie się również w innych krajach UE i w samej Holandii."

Felicja Anna i Violet twierdzą, że w ich doświadczeniu brytyjscy mężczyźni nie zachowują się gorzej niż inni turyści. Obie dodały, że to nie tylko turyści sprawiają problemy, ale również miejscowi.

Według Anny szerszy problem leży w tożsamości Amsterdamu, uznawanego za miasto, gdzie wszystko jest dozwolone. Jak sama przyznaje, trzeba to zmienić.

"Możesz mieć nawet kilka kampanii mówiących o tym, żeby ludzie trzymali się z daleka, ale ludzie nie będą się trzymać z daleka. Musisz nauczyć ludzi, jak się zachowywać. Jeśli tego nie zrobisz, to nigdy przenigdy się to nie zmieni" - twierdzi Anna.

To nie jest zoo" - namawiała Anna. "Możesz przyjść do dzielnicy czerwonych latarni, ale zachowuj się".

Violet wzywa również do zwiększenia edukacji w tym temacie. Wierzy, że kampania może zwrócić się przeciwko miastu. "Ta kampania robi z Amsterdamu istne miasto grzechu."

"Traktujcie to miejsce tak, jak potraktowalibyście własne rodzinne miasto lub miejscowość".

Autor:
Jessie Gretener | Tłumaczenie: Kacper Kopias

Źródło:
https://edition.cnn.com/travel/article/amsterdam-sex-workers-protest/index.html

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE