2024-04-25 16:07:34 JPM redakcja1 K

Wroga architektura coraz bardziej szkodzi gościnności naszych miast

Niewygodne ławki, oparcia w postaci słupów, ściany z wystającymi kawałkami blachy… Stosowanie defensywnego designu sprawia, że nasze miasta wywołują poczucie zagrożenia.

Czas usiąść i się zastanowić: „Powinna istnieć możliwość przypadkowych spotkań, tworzenia się społeczności czy miejsce na bezczynne rozmyślanie.” Fotograf: Henry Nicholls/Reuters

To jedna z tych rzeczy, których nie da się „odzobaczyć”. Zakrzywione ławki, kolce zamocowane we framugach drzwi, słupki, na których nie można usiąść, a jedynie co najwyżej się oprzeć, pieczołowicie zamontowane poręcze… i nawet donice starannie rozstawione w rzędach przed sklepami. Gdy tylko zwróci się na nie uwagę, przejście się po mieście bez myśli, że wszystko to zaprojektowano, by zapobiec wygodzie, stanie się niemożliwe.

Jakiś czas temu pisałam o trwałej plamce ślepej, która wykształciła się w moim prawym oku, „uciążliwej aurze migrenowej”, która aktualnie zasłania mi środek monitora. Przechadzanie się po przestrzeniach publicznych, gdzie ściany na wysokości pasa zdobią wystające kawałki blachy to podobne doświadczenie – nieustannie migoczące przypomnienie o pewnym rodzaju bólu. Te blachy i ławki nazywa się „defensywnym designem”, lub bardziej trafnie „wrogą architekturą”, w której zbudowane środowisko intencjonalnie kieruje ludzkim zachowaniem i narzuca mu ograniczenia. Celem „wrogiej architektury” jest odstraszanie bezdomnych od odpoczywania wśród jej ostrych i niezgrabnych krawędzi, jednak dodatkowo czyni ona miasto coraz mniej wygodnym dla wszystkich mieszkańców.

Uważam, że te sterylne przestrzenie wywołują u przechodniów pośpiech, przez który brakuje im czasu i okazji na przypadkowe spotkania, na tworzenie się społeczności czy na bezczynne rozmyślania. Zamiast czynić okolice bezpieczniejszymi, te projekty oddziałują na nas w podstępny i podły sposób, ponieważ mało kto, czekając na autobus, wolałby opierać się o słupek, niż siedzieć na krześle, oraz dlatego, że nierówne powierzchnie znacznie utrudniają korzystanie z wózków inwalidzkich czy spacerówek. Ale również dlatego, że te ponure kule i kolce przypominają nam o tym, że kiedy tylko wyjdziemy na zewnątrz, zaczynamy być kontrolowani, oraz o tym, jak miasto zmieniłoby swój kształt, gdybyśmy pewnego dnia w wyniku złej decyzji wylądowali na ulicy.

W tym roku Vagrancy Act obchodzi swoje dwusetne urodziny.”

Po tym jak Suella Braverman nazwała spanie na ulicy „wyborem życiowym”, w miastach można było zaobserwować policjantów wyganiających bezdomnych i wyrzucających ich namioty. W tym roku Vagrancy Act (Ustawa przeciw włóczęgostwu, która w odpowiedzi na falę bezdomności u żołnierzy po Bitwie pod Waterloo uznała spanie na ulicy za przestępstwo) obchodzi swoje dwusetne urodziny. Rząd zadeklarował, że ją odrzuci, jednak zamiast całkiem się jej pozbyć – należy być świadomym, że kryminalizacja zamiast rozwiązywać problem, jedynie odpycha bezdomnych od środków pomagających im wyjść z kryzysu – wprowadza w jej zastępstwo nowe działania.

Te nowe działania są równie surowe: policja będzie mogła wnosić oskarżenia przeciwko osobom śpiącym na ulicy lub wyglądającym na bezdomne, jeśli stwierdzi, że są „zdolne do zakłócania porządku”. W świetle nowego projektu ustawy rozumie się przez to „nieprzyjemne zapachy” oraz używanie „obraźliwego” słownictwa. Karą będzie więzienie lub grzywna o maksymalnej wysokości 2500 funtów.

W 2022 roku poświęcona wolnościom obywatelskim organizacja Liberty rozdawała ulotki z poradami prawnymi na temat przeprowadzanych przez policję i urzędników samorządowych interwencji w oparciu o prawa, które kryminalizują zachowania kojarzone z bezdomnością. Organizacja wcieliła się w rolę prawnika dla osób, którym zakazuje się „szwendania” bez celu czy „bycia w posiadaniu otwartych pojemników lub kubków”, których potencjalnie mogłyby użyć do żebrania o pieniądze.

Samo spanie na ulicy jest już wystarczająco niebezpieczne, traumatyzujące i upokarzające, jednak bezdomni są za to jeszcze karani, a jakby tego było mało, sama architektura zaprojektowana jest tak, aby się ich pozbyć. Stanowi żelbetonowe przypomnienie, że nie są mile widziani, że są projektem do wymazania. W zeszłym tygodniu ogłoszono, że oficjalne statystyki zgonów wśród bezdomnych nie będą już publikowane w Anglii i Walii. Organizacja charytatywna Crisis stwierdziła, że takie posunięcie „sprawi jedynie, że to niepotrzebne cierpienie wciąż będzie trwać, choć poza zasięgiem wzroku”.

Przechadzając się przez miasto mam wrażenie, że nasz rząd, zamiast walczyć z samą bezdomnością, woli zwalczać jej widoczność. W Stanach Zjednoczonych są na to dowody: tamtejsze miasta na karanie i wysiedlanie osób śpiących na ulicy wydają więcej, niż kosztowałoby zapewnienie im dachu nad głową. „Jacobin” donosi, że „łapanki, kary więzienia, egzekwowanie zakazów żebractwa oraz wroga architektura to, bądź co bądź, drogie przedsięwzięcie, którego koszt szacuje się na ponad 31 tysięcy dolarów na osobę rocznie. Według tej samej analizy, roczny koszt zapewnienia osobie bezdomnej dachu nad głową to 10 051 dolarów – to mniej niż jedna trzecia kosztu kryminalizacji”.

Coraz bardziej oczywistym staje się fakt, że w przestrzeniach publicznych jesteśmy mile widziani tylko, gdy poruszamy się szybko i wydajemy pieniądze. Mimo to, od biedy i bezdomności dzieli nas wszystkich jeden zaległy czynsz, jeden zły partner bądź jedna surowa ustawa. Jak podaje organizacja Citizens Advice, w ubiegłym roku rekordowa liczba osób szukała pomocy z opłaceniem rachunków za energię oraz z dostępem do usług dla bezdomnych i banków żywności, w związku z “kryzysem kosztów życia”. Ta fraza, przez to, że używa się jej dziś tak od niechcenia, uodporniła się na swoje prawdziwe znaczenie – cena przeżycia jest kolosalna. Wszystkie te kolce srogo obrazują fakt, że przestrzenie publiczne coraz mniej służą ludziom. Podczas gdy miliarderzy budują podziemne bunkry a kamery w drzwiach podmiejskich domów rejestrują ruch każdego przechodnia, mijam kolejną zakrzywioną ławkę z myślą, że wroga architektura to betonowe ucieleśnienie społeczeństwa toczącego wojnę z sobą samym.

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.