Utrata młodego syna w wyniku przedawkowania narkotyków go załamała. „Święta” podróż do Szkocji pomogła mu wrócić do zdrowia
Góralski wiatr smagał go po twarzy, architekt Jim Hartsell był daleko od swojego domu w Alabamie.
Świat Jima Hartsella wstrząsnął się, gdy w 2021 r. jego 21-letni syn Jordan, utalentowany golfista juniorów ze stanu Alabama, zmarł w wyniku przypadkowego przedawkowania narkotyków. W poszukiwaniu odpowiedzi Hartsell wyruszył na golfową wycieczkę do swojej ukochanej Szkocji. Zdjęcie: Jim Hartsell
Samotny, całkowicie wyczerpany fizycznie i emocjonalnie, miał zamiar zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie robił – porzucić rundę na szkockim polu golfowym.
Kiedy Hartsell odwrócił się i rozpoczął samotną wędrówkę z powrotem do budynku klubu w Wick Golf Club, głos zatrzymał go.
„Nie poddawaj się, tato”.
Dźwięk wydawany przez jego syna, najmłodszego z trójki dzieci, był tak realny i namacalny, jak ostatnia piłka schowana w jego kieszeni, a jednak to niemożliwe. Trzy miesiące wcześniej, w maju 2021 r., w wyniku przypadkowego przedawkowania narkotyków zmarł Jordan Hartsell. Miał zaledwie 21 lat, jeden z najbardziej utalentowanych młodych golfistów w stanie.
Spośród niekończących się pytań, jakie rzuca Hartsellowi niezrozumiała strata, one górowały nad resztą; jak mógłby kontynuować?
Miał nadzieję, że jeśli istnieją jakieś odpowiedzi, znajdzie je podczas podróży do swojego duchowego domu, Szkocji.
Jordan (w środku) i jego drużyna golfowa z Hartselle High School świętują jedno z kilku zwycięstw. Zespół zdobył mistrzostwo stanu Alabama w 2015 roku. Zdjęcie: Jim Hartsell
Miłość i utrata
Hartsell, który po śmierci syna zabrał się za dokończenie swojej pierwszej książki, a jego motywacją do tej podróży była wyłącznie odnowa zdrowotna. Doprowadziło to jednak do powstania kolejnej książki – „When Revelation Comes”, opublikowanej w listopadzie 2022 r.
W równym stopniu rozdzierająca i podnosząca na duchu opowieść o poszukiwaniach pokoju przez pogrążonego w żałobie ojca na rozległych polach golfowych w Szkocji opowiedziana jest z żywymi szczegółami.
„Śmierć dziecka przejmuje pamięć” – pisze. „Miałem tysiące zdjęć i filmów przedstawiających lata gry mojego syna w golfa: uśmiechania się z przyjaciółmi, trzymania trofeów, z dziadkiem lub ze mną… Wszystkie wspomnienia, które były moim największym źródłem dumy i radości, teraz wywołały niepokój”.
Dla Hartsellów golf był czymś więcej niż tylko rozrywką; pomogło to połączyć trzy pokolenia rodziny, a podróż do Szkocji zorganizowana wokół tego sportu mogła, miejmy nadzieję, pomóc w przywróceniu tych wspomnień.
„Ta podróż naprawdę mnie uratowała na wiele sposobów” – Hartsell powiedział CNN.
„Po prostu nie wiedziałem, co robić. Ledwo mogłem wstać z łóżka… Naprawdę nie mogłem pracować, ale próbowałem, a potem wpadłem na pomysł: „Może jeśli wyrwę się i zobaczę rzeczy, które kocham, to mi pomoże”.
Powiedzieć, że Hartsell kocha Szkocję, to jak nic nie powiedzieć. Zauroczony odkąd obejrzał w telewizji British Open Championship w Turnberry w 1977 r. – kultowy „Pojedynek w słońcu” stoczony pomiędzy Tomem Watsonem i Jackiem Nicklausem – Hartsell wybrał się w podróż do tego kraju w 2021 r. po raz siódmy.
Pierwsza podróż z ojcem w 1994 r., podczas której grali w słynnych obiektach Open, takich jak St. Andrew’s Old Course i Carnoustie, a także w wielu mniej znanych miejscach na zachodnim wybrzeżu, okazała się przełomowym momentem w życiu Hartsella. Do tej pory zagrał na ponad 130 z ponad 500 pól golfowych rozsianych po całym kraju, a na wiele z jego najbardziej ukochanych pól golfowych – jak na przykład Dunaverty na krańcu półwyspu Kintyre – natrafił dzięki sugestii nieznajomego.
Hartsell (z prawej) i przyjaciel podczas gry w Prestwick Golf Club w South Ayrshire, około 50 kilometrów na południowy zachód od Glasgow. Zdjęcie: Jim Hartsell
„Zawsze można znaleźć coś nowego” – powiedział Hartsell. „Gdybym mógł, w ciągu sekundy przeprowadziłbym się do Southend lub Kintyre”.
Poza golfem zakochał się w kuchni, historii i kulturze Szkocji. Od „idealnego posiłku” składającego się z zupy i tostów z szynką i serem po kamienie Callanish na wyspie Lewis i niezliczone starożytne forty i zamki rozsiane po całej okolicy – książka była w równym stopniu listem miłosnym do kraju, jak i jego jego kultowych pól golfowych.
Przede wszystkim jednak dotyczył Szkotów i sposobu życia, którego tak bardzo potrzebowali w obliczu tragedii.
„Mają empatię, którą trudno wyjaśnić” – powiedział Hartsell.
„Bardzo się martwią, czy ktoś będzie się dobrze bawił z nimi, lub jeśli ktoś nie będzie wiedział, jak przedostać się z jednego miejsca do drugiego – niezależnie od problemu, po prostu wydają się robić wszystko, co w ich mocy, aby pomagać ludziom.
„Zawsze myślałem… ich historia, sięgająca daleko wstecz, czasami jest bolesna. Po prostu myślę, że dało im to współczucie dla ludzi… jest to zakorzenione w ich kulturze. Hojność ludzi jest po prostu niesamowita i to jedna z rzeczy, która, szczerze mówiąc, pomogła mi przetrwać te ostatnie kilka lat.
Kamienie Callanish znajdują się na wyspie Lewis od 5000 lat – jeszcze przed angielskim Stonehenge. Zdjęcie: Jim Hartsell
Objawienie
W szczególności kilku Szkotów odegrało główne role w podróży Hartsella, w tym Robbie Wilson, mieszkaniec Lochgilphead, którego po raz pierwszy poznał za pośrednictwem X, platformy mediów społecznościowych znanej wcześniej jako Twitter, który gościł go i towarzyszył mu przez większą część jego wizyty.
To Wilson siedział obok niego, gdy – jak sugeruje tytuł książki – nadeszło objawienie. Smutek unosił się na peryferiach przez cały czas pobytu Hartsella w Szkocji, często wybuchając z powodu najbardziej nieszkodliwych zajęć; identyfikowanie lokalnych roślin za pomocą aplikacji, którą przedstawił mu Jordan, lub oglądanie ojca i syna grających w piłkę nożną na plaży.
Przełomu dokonały się dzięki podobnie przypadkowym wydarzeniom: transcendentnemu spotkaniu o zmierzchu z jeleniem w Ballachulish, które Hartsell przyjął jako znak od swojego syna: „po raz pierwszy od śmierci Jordana przez te kilka chwil poczułem, że może istnieje powód, żeby iść dalej” – i w tym momencie skierował się z powrotem do klubu w Wick.
„Usłyszałem w głowie głos Jordana” – wspomina Hartsell. „Więc powiedziałem: «Ok, nigdy nie schodziłem z pola golfowego w Szkocji. Nabrałem o wiele większego szacunku do tych miejsc. Jordan mówi mi, żebym się tutaj nie poddawał»”.
Dunaverty, niedaleko wioski Southend, „perfekcyjnie idealny sen” Hartsella o polu golfowym. Zdjęcie: Jim Hartsell
Oświecenie dotarło do ulubionego miejsca odpoczynku Hartsella, ławki obok jedenastego tee (,,podbicie" lub ,,punkt startowy" w golfie) w najwyższym punkcie Dunaverty, Górze Zion. Siedząc obok Wilsona podczas ostatniej rundy podróży i spoglądając na Morze Irlandzkie, Hartsell ogarnęła fala „niekontrolowanych” emocji.
„Wtedy przyszło objawienie” – napisał Hartsell. „Nagle stało się dla mnie jasne, że muszę dalej pracować dla Jonathana i Jake’a [jego pozostałych synów], dla mojego nowego wnuka Otisa, dla mojego taty i mojej żony. Smutek to samotne zajęcie, ale tylko rodzina może zrozumieć ogrom i ból straty. Nadal mnie potrzebowali i to powinno wystarczyć.
„Musiałam odzyskać wspomnienia o moim synu. Nie stały się nagle nieważne i błędne, ponieważ jego nie było… Mój czas w Szkocji… pomógł mi zrozumieć, że żałoba jest w porządku, ale trzeba znaleźć sposób, aby to kontynuować. Tego wymagało szkockie poczucie praktyczności, ciężko zapracowane przez historię cierpień. Szkockie poczucie empatii i cichego zrozumienia, nabyte w ten sam sposób, pomogło mi znaleźć sposób na dalsze życie”.
Widok ze szczytu góry Syjon, miejsca objawienia Hartsella. Zdjęcie: Jim Hartsell
Hartsell wrócił do Szkocji w następnym roku, w rocznicę śmierci Jordana, i od tego czasu zarezerwował dziewiątą wizytę, której głównym celem był długo oczekiwany wyjazd ze średnim synem Jake'em na The Open Championship, 152. edycję w Royal Troon, która odbędzie się w lipcu.
Jego czas wypełnia praca, pisanie, gra w golfa z synami i ojcem – wciąż regularnie dobiegający osiemdziesiątki – i – od czasu publikacji książki – coraz częściej odpowiadanie na tysiące wiadomości. Nadawcami są zarówno ci, którzy ponieśli podobną stratę, jak i ci, którzy szukają wskazówek dotyczących podróży do Szkocji, a Hartsell wita ich wszystkich.
„To mnie uszczęśliwia” – powiedział. „Chciałem, żeby ta historia nie dotyczyła tylko golfa… to była tylko podstawa do opowiedzenia tej historii.
„Każdy z nas ma tylko określoną ilość czasu. Jordan miał 21 lat i to był wypadek, który nie powinien się wydarzyć. To sprawia, że naprawdę myślisz, że najważniejsza jest rodzina, spędzanie czasu z przyjaciółmi i robienie dobrych rzeczy dla ludzi. Właśnie to próbowałem zrobić, aby iść dalej. ”
Dział: Moje podróże
Autor:
Jack Bantock | Tłumaczenie: Karolina Garnys
Źródło:
https://edition.cnn.com/travel/jim-hartsell-sacred-trip-scotland-spc-spt-intl/index.html