Czy kolekcjonowanie płyt w XXI w. ma sens?
O czym ludzie myślą, kiedy ktoś wspomni o kolekcji płyt? Prawdopodobnie większość wyobrazi sobie końcówkę ubiegłego wieku lub strych w domu. Od kiedy są serwisy streamingowe, zbieranie krążków wyszło z mody. Jednak po latach wraca.
Generacja Z
Urodzeni po 2000 r. to ciekawy przekrój jeśli chodzi o korzystanie z płyt, ponieważ większość (zwłaszcza ci, którzy przyszli na świat przed rozwojem serwisów strumieniowych) słuchała w dzieciństwie kołysanek głównie z odtwarzaczy o czym mogą nie pamiętać. W lutym 2005 r. został założony YouTube, mimo to na muzyczny rozwój tej platformy w Polsce trzeba było jeszcze poczekać kilka lat. Takie hity filmowe jak: „Diabeł ubiera się u Prady”, „Kod da Vinci”, czy piosenka „Rehab” Amy Winehouse wyszły na światło dzienne w 2006, a wraz z nimi nowy serwis - Spotify. W kraju nad Wisłą pojawił się 7 lat później. Mogłoby się wydawać, że krążki zostaną zastąpione na zawsze, a jednak dalej są na półkach. Osoby w wieku 16+ jeśli chcą kupić płytę ulubionego wykonawcy robią to bardziej w celach kolekcjonerskich, aczkolwiek jakość dźwięku między streamingiem, a CD ma ogromną różnicę. Dlatego niektórzy młodzi nabywcy twierdzą, że lepiej wydać 50 zł w sklepie i delektować się lepszym brzmieniem.
Generacja X i Y
Pokolenia 1960-1990 mają znacznie większy sentyment do płyt. Stanowią coś więcej niż odsłuchanie piosenek. Dla nich to tysiące wspomnień z wymianą, wypożyczaniem, chwaleniem się nowymi zdobyczami i staniem w kolejkach po ulubiony tytuł, wspólne chwile z przyjaciółmi podczas słuchania, którego uroku dodawał gramofon lub adapter. Najpopularniejszym miejscem w Polsce do kupna albumów w PRL-u był Dom Książki, czyli księgarnia założona w 1950. Inne źródła to rodzina za granicą, która w paczkach wysyłała winyle i targowiska. Największą popularnością wśród wykonawców cieszył się (bez zaskoczenia) Elvis Presley, po nim przyszedł Michael Jackson do dziś drugi pod względem największych wyników sprzedanych płyt. Bardzo trudno w obecnych czasach znaleźć kogoś, kto nie słyszał o wyżej wymienionych piosenkarzach. Mimo że w teraźniejszości słuchani głównie internetowo.
Nieśmiertelne krążki?
Winyle przeżywają teraz drugą młodość i są kupowane na potęgę. Ich ceny wahają się między 60 a nawet tysiące zł za sztukę, dlatego warto zobaczyć, co leży zakopane na strychu lub w piwnicy. Obecnie najcenniejszą płytą gramofonową jest „Double Fantasy” Johna Lennona i Yoko Ono z 1980 warta… pół miliona dolarów. Jednak chodzi o konkretny egzemplarz z autografem wykonawcy i odciskami palców jego zabójcy, który został dowodem w sprawie o morderstwo. Kto wie, czy niedługo CD osiągną taką cenę? Internet jest nieśmiertelny, a płyty można połamać, ale lepiej tego nie robić, ponieważ nie da się oszacować, co kiedyś będzie w modzie.
Dział: Muzyka
Autor:
Anna Brzózka
Źródło:
Tekst autorski