2024-12-16 10:33:10 JPM redakcja1 K

Indiana Jones and The Great Circle - pierwsze wrażenia i omówienie rozgrywki

Nowa gra z najsławniejszym archeologiem na świecie zbiera same pozytywne oceny. Wszyscy chwalą ją za niemalże idealne odwzorowanie klimatu oryginalnej trylogii filmów oraz za wciągającą rozgrywkę. Czy są to zasłużone reakcje? I to jeszcze jak!

Zdjęcie marketingowe z platformy Steam

Kiedy pojawiły się pierwsze wieści o tym, że Machine Games, twórcy nowych Wolfensteinów, pracują nad pierwszoosobową grą przygodową z Indiana Jonesem w roli głównej nie wiedziałem zbytnio jak mam na to zareagować. Z jednej strony byłem zaintrygowany, bo ostatnia gra z biczującym archeologiem ukazała się 15 lat temu i miło by było zobaczyć jego przygody we współczesnym wydaniu. Z drugiej strony - gra pierwszoosobowa? Z Indiana Jonesem? Przecież połowa zabawy w grach opartych o sławne postacie z popkultury płynie właśnie z tego, że widzi się kim się gra! Obserwuje się wszystkie szczegóły w strojach, zachwyca płynnością animacji, itd. Co miałbym niby podziwiać, patrząc Indiemu z oczu? Jego... ręce? Nawet jeśli ufałem Machine Games, że dostarczą dobry produkt, to dalej odpychała mnie ta decyzja. Na szczęście moja ciekawość mnie pokonała i postanowiłem dać Indiana Jones and The Great Circle szansę.

Gra śledzi Indiego w późnych latach 30-tych, kiedy to z jego uniwersytetu zostaje wykradziony nietypowy artefakt, a archeolog rusza w pogoń za rabusiem, trafiając do Watykanu, gdzie rozpoczyna się przygoda. W zasadzie to nieprawda, bo prolog gry to świetnie wykonana adaptacja pierwszych scen z Poszukiwaczy Zaginionej Arki, która pełni rolę samouczka poruszania się, używania bicza i badania otoczenia, o czym powiem później.

Watykan jest pierwszym z kilku otwartych terenów, które w trakcie przygody przyjdzie nam zwiedzić. Tutaj zacząłem rozumieć skąd zmiana z trzeciej na pierwszą osobę. The Great Circle nie jest typową grą akcji, czy bijatyką - jest to immersive sim, czyli gra stawiająca na całkowite wtopienie gracza w świat przedstawiony i sprawienie, że poczuje się on jak jego część. Nie uczestniczymy tylko w epickich scenach akcji i omijamy wszystko pomiędzy. Jako archeolog, Indy spędza większość czasu na obserwowaniu rzeczy wokół siebie i wchodzeniu tam gdzie nie powinien, zatem także na tym skupiać się będzie gracz. Jeśli dowiemy się, że w jakiejś lokacji znajduje się coś, co może pomóc w naszych poszukiwaniach, to faktycznie musimy się tam dostać, zajrzeć w każdy kąt, być może rozwiązać parę zagadek i na końcu, jak na markę przystało - uciec z miejsca zdarzenia, obijając po drodze parę faszystowskich mord. Tak przynajmniej funkcjonuje główny wątek.

Ale, ale, poza głównym śledztwem jest tutaj od groma rzeczy do roboty. Wymieniając kilka z nich mamy tutaj robienie zdjęć zabytków, szukanie pomniejszych artefaktów, wykradanie czegoś (albo kogoś) z obozów faszystów, odkrywanie sekretów, itd. Wszystkie te czynności wykonujemy posługując się intuicyjnymi i dającymi frajdę systemami walki i poruszania się. Jak można się było spodziewać, Indy potrafi się wspinać i huśtać na biczu, pod co zbudowane zostały wszystkie lokacje. Jeśli gdzieś nie można po prostu wejść drzwiami, wystarczy się tylko rozejrzeć, znaleźć jakieś rusztowanie, kilka gzymsów, coś do zaczepienia bicza i proszę bardzo - świat stoi otworem. Czasami jednak na naszej drodze staną żołnierze, którym niezbyt podoba się nasza wścibskość. Rozprawić się z nimi można na dwa sposoby - po cichu lub na pięś

Skradanie się jest mało skomplikowane, ale stawia na wykorzystywanie otoczenia. Wszędzie, gdzie się nie spojrzy, leżą narzędzia, butelki, miotły i inne przedmioty codziennego użytku, które można rzucić, aby odwrócić uwagę wrogów lub zakraść się i uderzyć nimi kogoś w tył głowy, co skutkuje natychmiastowym i cichym nokautem. Takie poleganie na rzeczach, które akurat są pod ręką wprowadza sporo chaosu i zmusza do myślenia w biegu, z czego zresztą znany jest dr Jones, więc myślę, że takie podejście do skradania to bardzo dobry pomysł. Jeśli jednak pogubimy się w tym chaosie i damy się złapać, wchodzimy w walkę wręcz. Tutaj sprawy wyglądają nieco bardziej ekscytująco, ponieważ oprócz podstawowych ruchów, takich jak słabe i silne ciosy, czy trzymanie gardy, do naszej dyspozycji jest również bicz. Możemy nim smagać przeciwników, zmuszając ich do upuszczenia broni oraz przyciągać ich, po czym złapać za fraki i powalić szybką serią uderzeń. Pragnę zaznaczyć, że zarówno bicie pięściami, jak i używanie bicza zostało opatrzone oryginalnymi efektami dźwiękowymi z pierwszych filmów, zatem satysfakcja ze starć z przeciwnikami jest niemała. Podczas skradania oraz walki w tle przygrywa stosowna muzyka, co jeszcze bardziej pozwala wczuć się w rolę postaci Indiego - kiedy przemykamy między patrolami muzyka jest tajemnicza i trzymająca w napięciu, a podczas wymiany ciosów dramatyczna i lekko niepokojąca w połączeniu z widokiem stale powiększającej się grupy niegodziwców

The Great Circle jest moim zdaniem idealnym symulatorem Indiana Jonesa. Wszystko, począwszy od klimatycznej eksploracji, po emocjonującą walkę, a na świetnie napisanej i zagranej postaci archeologa kończąc, jest po prostu ucztą dla fanów serii. Widać, że marka jest bliska sercom twórców i że naprawdę się oni postarali, aby ich nowatorska wizja gry o Indim przyniosła jak najwięcej zabawy odbiorcom. Co prawda jeszcze daleko mi do ukończenia gry, ale już po sekcji w Watykanie wiem, że będzie to jedna z moich ulubionych gier tego roku.

Autor:
Gustaw Miotke - praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
Tekst autorski

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE