2022-11-25 10:00:06 JPM redakcja1 K

Kiedy otyli seniorzy przejeżdżają na rowerach elektrycznych

Będąc osobą, jadącą rowerem (nie e-bike'm) ścieżką rowerową, czujemy się trochę jak w strasznym filmie.

Będąc osobą, jadącą rowerem (nie e-bike'm) ścieżką rowerową, czujemy się trochę jak w strasznym filmie. Kiedy my pedałujemy w konwencjonalny sposób, całe brygady emerytów mijają nas jak młodzi zawodowi rowerzyści z Kreuzbergu.

Wyścig w lesie: e-rowery osiągają prędkość do 25 kilometrów na godzinę

Źródło: Tobias Hase/picture alliance / dpa Themendienst

Wpierw jest to tylko delikatny, ledwo słyszalny warkot, potem krótki powiew i rowerzysta przejeżdza obok niczym legendarny Rudi Rüssel. Już na wstępie honor sportowca jest zagrożony, gdy otyłe panie w zaawansowanym wieku emerytalnym wyprzedzają nas niczym 20-letnie kolarki z Kreuzbergu w obcisłych koszulkach. Jednak po kilku tego typu doświadczeniach nasz wzrok intuicyjnie kieruje się na wybrzuszenia na ramę roweru i staje się jasne: na wspaniałej ścieżce rowerowej między Bambergiem a Aschaffenburgiem jest się praktycznie jedyną osobą, która nie jedzie na e-bike'u. Całe brygady seniorów wyruszyły w drogę. Ich ulubionym miejscem postoju wydaje się być lodziarnia „Venezia", ze specjalnośią "Krokantbecher XXL". Czujemy się wtedy jak w filmie,z początku lat 90- tych, gdy sascy kierowcy Trabanta, wyprzedzani przez wielokonne BMW i Mercedesy, zostawali w tyle na prawej stronie autostrady, jakby jechali w ślimaczym tempie.

Wieczorem e-bike trafia do hotelowego garażu

Obecnie monstrualne e-bike to wielka rzecz, absolutny must-have, złoty standard lokomocji pod względem emisji CO2. W slangu młodzieżowym używany jako: „the hot shit". Tesla na dwóch kołach, we wszystkich rozmiarach i kolorach, czy to „miejski", „trekingowy" czy „górski", dostępna za 2500 do 10 000 euro w niezliczonych wariantach i wzorach. Milowy krok w relacji między ciałem, umysłem a „jednostką napędową". Zupełnie nowe połączenie między siłą mięśni a 500-watowym silnikiem, gdzie moment obrotowy mierzy się oczywiście w niutonometrach. Bosch na przykład reklamuje swoją flotę e-bike'ów hasłem „Feel the Flow!" (poczuj moc), której wyposażenie obejmuje oczywiście „Flow App", „Smartphone Grip" i mnóstwo „funkcji" uzupełniających cztery podstawowe obszary idealnego e-bike'owego szczęścia - „Eco", „Tour", „Sport" i „Turbo". Sygnał jest jednoznaczny: „W ten sposób jesteś w pełnym kontakcie i skupiony na drodze, a niezbędną moc zapewniają wydajne akumulatory litowo-jonowe." Fajna rzecz, ale też nieco irytująca, bo ewidentnie niewyćwiczone ciała, po dziesięcioleciach dostatku, zdają się nie pasować do skoncentrowanej, w całości połączonej z siecią mocy baterii litowo-jonowych, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Zazwyczaj jest to raczej niefajny widok. Z kolei parada rowerów błyskających w słońcu, paradujących w południe na średniowiecznych i renesansowych rynkach w Schweinfurcie, Kitzingen, Ochsenfurcie, Wertheim i Miltenbergu, gdy nadchodzi pora obiadu, robi zaskakujące wrażenie. A wieczorem udają się do garażu dla rowerów w zarezerwowanym wcześniej hotelu z geometrycznie precyzyjnie rozmieszczonymi gniazdkami elektrycznymi do ładowania akumulatorów.

Jednakże jedno pozostaje faktem: ćwiczenia na świeżym powietrzu i w plenerze, podczas gdy obok przechodzą zachwycające piękności naszego kraju, wciąż są dla wielu lepsze niż siedzenie w domu przed telewizorem lub komputerem i zatapianie się na długie godziny w serialach lub "Minecrafcie". Tak przynajmniej twierdzą lekarze.

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE