Ekspedycja do Anglii. W Najbardziej Nawiedzonej Angielskiej Wiosce Halloween oznacza żartownisiów i niedowiarków
Mówi się, że w Pickley wśród jej 1 tys. mieszkańców znajduje się dwanaście duchów. Przychodzi październik i łowcy duchów nadchodzą tłumnie w miejsce, w którym nawet niedowiarkowie przyznają, że doznali upiornych spotkań. Stephen Castle odważył się pić w nawiedzonych pubach, brał udział w seansach w świetle księżyca i spotkał się ze świadkami dziwnych wydarzeń mających miejsce w miejscowości Pluckley, w Anglii.
Źródło: https://pixabay.com/photos/halloween-fear-chilling-terror-4537430/
Niezależnie od tego, czy wierzysz w upiorny powóz z końmi, wrzeszczącego mężczyznę, „Rzeżuchową Pannę” pogrążoną w płomieniach czy legendę o rozbójniku zamordowanym w „Kącie Strachu”, trudno jest ignorować historie o duchach z Pluckley.
Mówi się, że w tej osobliwej, starodawnej osadzie, liczącej około tysiąca dusz, znajdującej się 80 km na południowy wschód od Londynu, co najmniej tuzin duchów okupuje kościół św. Mikołaja, przynależący do niego cmentarz, a także pub i inne miejsca znajdujące się w Pluckley. Gdyby to nie było wystarczające, w pobliżu kryje się „krzyczący las” – prawdopodobne źródło przeraźliwych nocnych krzyków.
W wiosce rozwinął się mała branża związana ze zjawiskami nadnaturalnymi, ale niektórzy woleliby, żeby łowcy duchów, tłumnie przybywający do Pluckley w czasie Halloween znaleźli sobie inne miejsce łowów.
„Wioskę odwiedziły 2 tys. osób. W każdym rogu, w którym mógłby czyhać duch, zbierało się mnóstwo turystów, zaśmiecających tereny przykościelne i rozpalających ogień” – powiedział James Buss, właściciel Dering Arms, jednego z pubów w Pluckley (oczywiście nawiedzonego).
Gdy w Halloween pociąg dociera na pobliską stację, pan Buss czasami wyłącza światła, zamyka drzwi i udaje, że Dering Arms jest zamknięte, aż tłum ludzi pokieruje się dalej drogą w stronę znaku, który nakazuje kierowcom: „Zwolnij albo zezłościsz nasze duchy”.
Inni w Pluckley chętnie witają odwiedzających, szczególnie gdy tamci wydają pieniądze. W większość weekendów za około 80 zł mogą wziąć udział w wycieczce prowadzonej przez przewodnika przebranego za widmowego rozbójnika, który ze szczegółami opowiada historie dziwnych zjawisk i makabrycznych morderstw.
Gdy zapada zmrok, na terenie owładniętego świszczącym wiatrem cmentarza – podobno nawiedzonego przez „Białą Panią”, piękność, która w młodym wieku tragicznie zginęła oraz przez „Czerwoną Panią”, której dziecko zmarło przy porodzie – odwiedzający ustawiają się w kolejkach przed metalowym ogrodzeniem pod miejscem wiecznego spoczynku, aby wziąć udział w seansie w świetle księżyca.
Zapytany o komentarz, Janet Gwillim, kościelny kościoła św. Mikołaja kulturalnie zaprzeczył, pisząc w mailu: „Jedyny duch, jaki znajduje się w kościele to Duch Święty!”.
Pub Black Horse uważany jest za centrum zjawisk paranormalnych w Pluckley. Został on niedawno przejęty przez Samanthę Camburn i jej wspólnika. Kobieta zaczyna wierzyć, że belweder pochodzący z lat 70. XV wieku jest nawiedzony.
Pewnego ranka panna Camburn weszła do baru wraz ze swoją siostrzenicą i wskazała na siedzisko w kącie, mówiąc: „To krzesło się przesunęło. Nie jakoś znacznie, tylko odrobinę”.
Jednym z przedmiotów sprzedanych wraz z pubem był stary, niezwykle brzydki domek dla lalek, prawdopodobnie należący do upiornego dziecka. Panna Camburn (48 l.) ze względu na pochodzenie przedmiotu nie podejmuje ryzyka pozbycia się go.
„Nie będę kłamać, jest koszmarny” – powiedziała. „Ale nie mam zamiaru go ruszać”.
Wiek oraz wiejska atmosfera Pluckley są czymś, co zapewnia idealne tło dla takich historii. Wieś jest wystarczająco wiekowa, aby być zawartą w Domesday Book – rejestrze katastru gruntowego sporządzonego około 1086 roku. Jej kościół doświadczył dziewięciu stuleci historii. Przez brak światła ulicznego pora nocna potrafi być tam szczególnie upiorna.
„Ludzie lubią stare historie o duchach” – powiedział Neil Arnold, autor wielu książek o nawiedzonej Wielkiej Brytanii. „Historia o duchu człowieka, który palił e-papierosy nie ma tego samego nastroju”.
„Mieszkańcy wsi Pluckley przekazywali sobie straszne opowieści od początku XX wieku, koloryzując i przeinaczając je” – powiedział pan Arnold.
Mniej więcej połowa tych historii ma swoje korzenie w udokumentowanych zdarzeniach – zazwyczaj są to morderstwa, makabryczne zgony i samobójstwa, w tym historia „wrzeszczącego mężczyzny”, która ma swoje źródło w śmiertelnym wypadku w cegielni.
„Jednak folklor może być skomplikowany” – dodał pan Arnold, opisując, jak wyruszył w podróż, aby zbadać pochodzenie mitu o Szatanie, przyzwanym poprzez taniec wokół „krzewu diabła” w Pluckley.
„Taniec musi być wykonany wstecz, trzynaście razy, o północy w pełni księżyca” – powiedział pan Arnold. „Niestety, ale trzeba być też nago”.
Pan Arnold znalazł krzew z opowieści, lecz nie w Pluckley, a około 16 km dalej. Z tego, co wiadomo mężczyźnie, diabeł jeszcze się nie ukazał.
W świetle dziennym niektóre z rzekomo najstraszniejszych lokalizacji nie wywołują aż takich dreszczy, włączając w to most, na którym kobieta sprzedająca rukiew wodną podobno podpaliła samą siebie, podczas palenia fajki i picia ginu. Pobliskie miejsce, w którym rozbójnik ponoć doświadczył makabrycznej śmierci, jest niczym niewyróżniającym się skrzyżowaniem dróg. Nie ma żadnego konkretnego przerażającego miejsca, w którym można spotkać wspomnianą upiorną karocę czy konie włóczące się po wiosce.
Upiorna reputacja Pluckley ma swoje źródło w książkach typu „Pluckley Was My Playground”, będącej memuarem, wydanym w 1855 roku przez Fredericka Sandersa, a później przez lokalnego prezentera, Desmonda Carringtona. Ponadto, wzmianka o najbardziej nawiedzonej wiosce w Wielkiej Brytanii, zamieszczona w 1989 roku w Księdze Rekordów Guinnessa, umocniła paranormalny status miejscowości.
Istnieją także niedowiarkowie, tacy jak Chris French, emerytowany profesor psychologii Uniwersytetu Londyńskiego w Goldsmiths. Mężczyzna powiedział, że głównymi czynnikami wpływającymi na dostrzeganie duchów są: świadek, który wierzy w zjawiska nadprzyrodzone, kontekst oraz lokalizacja.
„Gdy ma się do czynienia z miejscem takim jak Pluckley – mówi profesor French – o reputacji, jaką teraz ma, każda anomalia, nawet najbardziej trywialna i łatwa do wytłumaczenia, będzie widziana jako dowód na obecność ducha, ponieważ to właśnie jest to, co przyciąga ludzi”.
Mieszkańcy Pluckley mogą z pierwszej ręki dać świadectwo istnienia tego fenomenu. Siedzący przy barze w Black Horse Andy Gooding (53 l.), który przeprowadził się do wioski w marcu, relacjonował, jak to pewnego ranka obudził się i odkrył, że stolik postawiony na dywanie nie wyglądał tak, jak go wcześniej pozostawił.
„Stolik do kawy był odwrócony do góry nogami, co sprawiło, że trochę spanikowałem – powiedział pan Gooding, który natychmiast założył, że była to sprawka złośliwego ducha Pluckley. „Okazało się jednak, że była to moja druga połówka, która celowo odwróciła stolik w drugą stronę, aby pozbyć się zagnieceń na dywanie”.
Mówi się, że w Elvey Farm, kwaterze B&B, która została pokazana w programie telewizyjnym poświęconym zjawiskom nadprzyrodzonym, przebywa duch Edwarda Bretta, który zastrzelił się w wyniku przejścia trudnego okresu w życiu.
Obecni właściciele Elvey Farm, Nick Leggett (64 l.) oraz Sonja Johnson (59 l.), wolą nie wykorzystywać tej historii w swoim marketingu. Mimo tego goście często przyznają, że są łowcami duchów.
Sceptyczny wobec zjawisk nadprzyrodzonych pan Leggett przyznał, że doznał nieprzyjemnego doświadczenia w ciemnym, nieoświetlonym, starym domu, należącym do posiadłości.
„Po prostu poczułem obecność” – powiedział. „Moje włosy się nastroszyły, to było dziwne doświadczenie. Nie było żadnego zapachu, nic nie widziałem, po prostu coś poczułem”.
W Dering Arms pan Buss, który żył w okolicy od 40 lat, opisał szum medialny związany z duchami jako „stek bzdur”.
Nie wszyscy klienci restauracji znajdującej się na piętrze pubu się zgodzili. Jedna z nich odmówiła użycia łazienki znajdującej się u dołu schodów, ponieważ oznaczało to przechodzenie przez miejsce, w którym pewnego razu zobaczyła ducha w wiktoriańskiej sukni do polowania.
Pan Buss jest „niewierzący” i może wytłumaczyć 99% tych dziwnych zdarzeń, ale „od czasu do czasu zdarza się coś, czego nie jest w stanie uargumentować”, na przykład tajemnicze stukanie, które obudziło go już dwa razy w ciągu jednego miesiąca.
Jednak nadal nie boi się zdenerwowania żadnych nadnaturalnych istot. „Możliwe, że w tamtym kącie mamy ducha” – powiedział, wskazując na puste miejsce na prawo od siebie, dodając, iż niedawno wystawił na aukcję krzesło, na którym usiadł domniemany duch.
Stephen Castle jest londyńskim korespondentem The Times, obszernie piszącym o Wielkiej Brytanii, jej polityce oraz relacjach kraju z Europą.
Artykuł został opublikowany 28 października 2024.
Dział: Nowożytność Europa
Autor:
Stephen Castle | Tłumaczenie: Urszula Kalemba – praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://www.nytimes.com/2024/10/28/world/europe/pluckley-england-haunted-ghosts-halloween.html