Nienawiść do Niemców, o której milczy norweska prasa: polska polityka i siła historii
Wieloletnie negatywne postawy i głęboko zakorzeniona niechęć do Niemców nadal wpływają na podziały w polskiej opinii publicznej.

Źródło zdjęcia:
W norweskiej prasie polska polityka często przedstawiana jest jako konflikt między szemranymi populistami a demokratycznymi, oświeconymi siłami. Pierwszą stronę reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość (PiS) pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego, drugą – Donald Tusk i jego Koalicja Obywatelska.
W jesiennych wyborach 2023 roku koalicja Tuska (choć niewielką przewagą) zdobyła większość parlamentarną. PiS pozostał jednak największą partią i wciąż dysponuje poparciem prezydenta Andrzeja Dudy.
22 października niemiecka gazeta Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) opublikowała artykuł zatytułowany „Böse Deutsche, unzivilisierte Polen” („Źli Niemcy, niecywilizowani Polacy”). Tekst rzuca światło na aspekt polskiej polityki, który nie pojawia się w norweskim dyskursie – wpływ animozji wobec Niemców na krajowy podział polityczny, z Kaczyńskim i Tuskiem po przeciwnych stronach tego sporu.
Niemiecki wróg
Zarówno Kaczyński, jak i Tusk byli aktywni w ruchu Solidarność w latach 80., kierowanym przez Lecha Wałęsę. Ruch ten przyczynił się do upadku komunizmu
w Europie Środkowo-Wschodniej.
Obaj przywódcy byli też ukształtowani przez dramatyczne wojenne historie swoich rodzin. Ojciec Kaczyńskiego działał w warszawskim podziemiu, matka Tuska opowiadała dzieciom o partyzantach rozstrzeliwanych i wieszanych w Gdańsku.
Dlaczego więc Tusk nie podziela animozji wobec Niemiec, która cechuje Kaczyńskiego? FAZ tłumaczy:
Po wojnie komunistyczne władze PRL oraz Moskwa utrwalały obraz Niemiec jako odwiecznego zagrożenia, a ZSRR jako jedynego gwaranta bezpieczeństwa. Taki przekaz był też narzędziem legitymizacji ich rządów.
Kaczyński nigdy nie porzucił wizerunku Niemiec jako wroga. W kampanii wyborczej PiS zapowiadał żądania dodatkowych reparacji wojennych w wysokości 1,3 biliona euro – żądanie to spotkało się z poparciem również po stronie Tuska. Sam Tusk jednak dystansował się od tej retoryki i był popierany przez Angelę Merkel jako przewodniczący Rady Europejskiej w latach 2015–2019.
Wpływ Tuska
Tusk opowiadał się za pojednaniem, czego wyrazem było historyczne przesłanie polskiego Kościoła do niemieckiego episkopatu w 1965 roku: „Przebaczamy
i prosimy o przebaczenie”. Dotyczyło ono także wysiedleń ludności niemieckiej
z terenów przyznanych Polsce po wojnie.
Polska dziennikarka Anna Morawska pisała o niemieckich opozycjonistach straconych przez nazistów, a polskie podziemie z czasem zaczęło interesować się niemieckim ruchem oporu przeciwko Hitlerowi.
Zwiększone zainteresowanie polskim ruchem podziemnym (takim jak Solidarność) niemieckim antynazistowskim ruchem oporu i zamachami na Hitlera stało się „przeciwprądem” dla narracji moskiewskich komunistów o niebezpieczeństwie odrodzenia niemiecko-nazistowskiego.
Już w latach 80. Tusk przewidywał wstrząsy, które mogłyby doprowadzić do zjednoczenia Niemiec
Tusk już w latach 80. przewidywał zjednoczenie Niemiec, pod warunkiem że nastąpi ono na warunkach RFN, a nie NRD. W swoich wypowiedziach cenił twórczość niemieckiego reżysera Wernera Herzoga i pisarza Güntera Grassa, nawet mimo późniejszego ujawnienia przeszłości Grassa jako żołnierza SS – Tusk argumentował, że Grass mimo to zrozumiał i opisał zbrodniczy charakter nazizmu.
Dziedzictwo pogardy
FAZ zwraca uwagę na długą historię protekcjonalnego spojrzenia Niemców na Polaków – sięgającą czasów rozbiorów przez Austrię, Rosję i Prusy. Wtedy to ukształtowała się ideologia „rasy panów” i stereotypy o Polakach, także w kulturze
– na przykład w „ludowych pieśniach gwałtu” o „polenmädchen”. Nawet niemiecki humanista Thomas Mann pisał, że Polska „zawiodła”, a Claus von Stauffenberg, jeden z zamachowców na Hitlera, postrzegał Polaków jako tchórzy.
Według FAZ, w następstwie kolonizacji Polski pojawił się szacunek dla Rosji jako „współkolonialisty”. Po stłumieniu strajków Solidarności w 1981 roku kanclerz Helmut Schmidt określił to jako „szokujące, ale konieczne”.
Jako odpowiednik, FAZ przedstawia przywódczą rolę Polski poprzez podziemny ruch Solidarność. Odniosła ona sukces w swojej rewolucji w 1989 r. i posłużyła jako ideologiczny model dla podobnych ruchów w innych krajach bloku wschodniego,
w tym w NRD, gdzie opozycji przewodziła później kanclerz Angela Merkel.
Najtrudniejszą kwestią będzie prawdopodobnie to, co jest określane jako „bomba roszczeń o dodatkowe odszkodowanie za szkody wojenne”
Obraźliwe postawy Niemców wobec Polaków zostały ograniczone w czasie, gdy Tusk był premierem od 2007 roku. Opisał on Niemcy jako wiodącą siłę napędową
w Europie. Jednak podczas późniejszych rządów PiS, postawy te ponownie rozkwitły. Polska była często przedstawiana jako „niecywilizowana” i „bezsensownie buntownicza”, a jedynym rozwiązaniem ze strony niemieckiej było skupienie się na ograniczeniu szkód poprzez „udomowienie”.
„Z polskiego punktu widzenia niemiecki sceptycyzm był podtrzymywany przez bliskie związki gospodarcze Niemców z Moskwą aż do dnia dzisiejszego” – pisze FAZ. „Perspektywa jest taka, że Niemcy w rzeczywistości zawsze szanowały Rosjan jako rasę panów na równi ze sobą, kosztem Polski. A sceptycyzm wobec Niemiec przekłada się na sceptycyzm wobec UE, która jest w dużej mierze projektem zdominowanym przez Niemcy.”
Znaczenie Polski dla Niemiec
Jakie jest więc przesłanie FAZ w takim artykule?
Zasadniczo artykuł przypomina nam o znaczeniu Polski dla Niemiec. Przedstawia on perspektywę byłego ambasadora Polski w Niemczech, Marka Prawdy: Polska jest piątym co do wielkości krajem UE pod względem liczby ludności i czwartym co do wielkości partnerem handlowym Niemiec, większym niż na przykład Włochy, Wielka Brytania i Rosja.
Z drugiej strony, Polska jest całkowicie zależna od współpracy gospodarczej
z Niemcami, w tym w zakresie inwestycji wojskowych. Trzeba przyznać, że Polska postrzega Francję jako bliższego sojusznika UE niż Niemcy pod kilkoma względami, na przykład poprzez swoją politykę energii jądrowej, a nie tylko energii odnawialnej. Ale cała trójka powinna nadal być w stanie stworzyć sojusz jako „mini-wspólnota”
w UE. Prawda uważa, że wymagałoby to od wielu Niemców uświadomienia sobie potrzeby „de-egzotyzacji” Polski: Muszą porzucić nastawienie do Polski „jako czegoś tak obcego, że tak naprawdę nas to nie dotyczy”.
Najtrudniejszą kwestią będzie prawdopodobnie to, co nazywa się „bombą żądania dodatkowych reparacji wojennych”, jeśli żądanie to zostanie wysunięte przez przyszły rząd Tuska. FAZ cytuje kluczowe źródło, Agnieszkę Ładę z Polsko-Niemieckiego Instytutu Współpracy, która twierdzi, że Niemcy powinny rozważyć spełnienie takiego żądania. Jest to powiedziane z ironiczną nutą. Ponieważ będzie to dotyczyło niewielkiej liczby ocalałych z pokolenia wojennego, którzy powinni być łatwi do zidentyfikowania. Są oni już wymienieni jako ofiary urazów wojennych w polskich rejestrach publicznych. Implikacja jest taka, że roszczenie powinno podlegać negocjacjom.
Brak “oświecenia”?
Główna gazeta FAZ podkreśla, że symboliczna decyzja jest historycznie kluczowa dla poprawy przyszłego klimatu współpracy.
FAZ przypomina, że symboliczne gesty mają ogromne znaczenie dla przyszłych relacji. W 2020 roku Bundestag zatwierdził budowę pomnika ofiar terroru III Rzeszy – projekt ten jednak wciąż nie został zrealizowany. Polska domaga się, by powstał on w formie „Domu Polsko-Niemieckiego” z łukiem symbolizującym oś Berlin–Warszawa – na wzór łuku wzniesionego we Frankfurcie, upamiętniającego most powietrzny do Berlina Zachodniego.
Tekst FAZ ukazuje znacznie głębsze i bardziej zniuansowane spojrzenie na polską politykę niż to, co prezentuje norweska prasa, koncentrująca się wyłącznie na populizmie i antydemokratyzmie. Czy nie kryje się w tych postawach także pamięć historyczna? Czy ich źródłem naprawdę jest tylko brak „oświecenia”?
Dział: Czasy PRL
Autor:
Trond Solvang | Tłumaczenie Miłosz Nawrot — praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
http://www.aftenposten.no/meninger/kronikk/i/VPEbQl/