2023-11-04 13:36:10 JPM redakcja1 K

Historia Polski w serialach zapisana

Zdjęcie: interia.plMożna złorzeczyć pod adresem minionego ustroju, czyli realnego socjalizmu. Pokolenie, urodzone w wolnej Polsce, przekroczyło trzydziestkę, w procesie swej edukacji mając swobodny dostęp ...

Zdjęcie: interia.pl

Można złorzeczyć pod adresem minionego ustroju, czyli realnego socjalizmu. Pokolenie, urodzone w wolnej Polsce, przekroczyło trzydziestkę, w procesie swej edukacji mając swobodny dostęp do w miarę rzetelnej wiedzy historycznej, wolnej od urzędowej cenzury. Telewizja i kino pozbawione są kagańca, w postaci jedynie słusznej interpretacji dziejów, a mimo tego seriale, wyprodukowane pod ścisłą kontrolą komunistycznych ideologów, jawią się niczym perełki, wiernie odzwierciedlające klimat realiów epoki, w której rozgrywa się ich akcja. Bez wątpienia spora w tym zasługa jakości warsztatowej ówczesnych reżyserów, scenarzystów, aktorów i pozostałych twórców. Niejednokrotnie potrafili oni kunsztownie oszukać cenzorskie ucho i oko, posługując się aluzyjnością czy metaforą, odczytywaną następnie po ich myśli przez szerokie grono odbiorców, czyli współczesne starsze i średnie pokolenie. Spróbujmy przypomnieć część spośród produkcji serialowych, w formie subiektywnego rankingu, zaznaczając zupełną dowolność doboru kryteriów autora niniejszej publikacji. W poniższym zestawieniu, obok seriali, obrazujących często dramatyczne dzieje naszej ojczyzny, nie zabraknie również takich o zabarwieniu komediowym, które z przymrużeniem oka usiłują odzwierciedlić siermiężną, socjalistyczną rzeczywistość, przemycając przy tym treści, trafnie odczytywane przez tych, którym przyszło wzrastać w tamtej epoce. 

Janosik. Na ekrany telewizji, publicznej, ponieważ innej nie było, wszedł w roku 1974. Losy podhalańskiego, w rzeczywistości historycznej słowackiego, zbója, który łupi bogatych i obdarowuje biedaków, znakomicie wpisywały się w okres rządów gierkowskich. Reżyser, Jerzy Passendorfer, obsadzając główną rolę Markiem Perepeczko, uczynił z muskularnego aktora obiekt westchnień wielu kobiet i swojskiego protoplastę późniejszych macho, pokroju Sylwestra Stallone czy Arnolda Schwarzeneggera. Wracając do pierwszego sekretarza, i łącząc go z głównym bohaterem serialu, trudno uniknąć mimowolnych skojarzeń. Jeszcze dekadę po pierwszej emisji, jako kilkuletni malcy, powtarzaliśmy powiedzonko: „Chcesz cukierka? Idź do Gierka! Gierek ma – to ci da”... Tak, „Janosików” było wielu... Nie tylko w przededniu kolejnych wyborów...

Czarne chmury. Produkcja, powstała w roku 1973, podnosiła poważniejsze, osadzone w XVII wieku dzieje, kiedy ważyły się stosunki Rzeczpospolitej oraz Prus Książęcych, a jak wiemy z historii, był to początek upadku potęgi naszej państwowości, sterowanej odtąd przez królów elekcyjnych, pilnujących interesów rodzinnych bardziej, aniżeli dobra wspólnego. Konotacje ze współczesnymi „królikami” politycznymi nasuwają się same... Wyreżyserowana przez Andrzeja Konica produkcja, na pierwszy plan wysunęła znakomitą kreację Leonarda Pietraszaka, w roli pułkownika Dowgirda, dosyć wiernie odtworzyła realia epoki, nie stroniąc od wątków romantycznych i humorystycznych. Dodatkowo, ukazała postać hetmana Sobieskiego, a zatem przyszłego, ostatniego monarchę Rzeczpospolitej, dobrze przez współczesnych kojarzonego. Wiedeń 1683, etc...

Polskie drogi. Prawdziwa perełka! W kilku zaledwie odcinkach opowiadająca jakże bolesne losy narodu, począwszy od „żagwiącego” Września 1939, aż po tragiczne realia głębokiej okupacji hitlerowskiej. Janusz Morgenstern zmuszony był w swej reżyserii dokonać pewnego przekłamania, uwznioślając rolę Gwardii Ludowej, w dziele walki z okupantem. Socjalistyczna propaganda (rok 1976!), wciąż domagała się umniejszania roli Armii Krajowej. Co prawda, nie było już mowy o „moralnych karłach reakcji”, lecz mimo tego, przekaz historyczny serialu został mocno przekłamany, a honor komunistycznych ugrupowań bojowych wręcz mógł wzruszać. No i ta przemiana podchorążego Niwińskiego, głównej postaci, granego przez Karola Strasburgera! Z sanacyjnego, wiernego żołnierza – w coraz bardziej przekonanego „towarzysza”... Mnie jednak najbardziej utkwiły w pamięci: doskonała rola Kazimierza Kaczora, sprytnego i realistycznego kombinatora, oraz główny wątek muzyczny serialu. Melodia, skomponowana bodajże przez Jerzego Kuryłowskiego. Nic, tylko zamknąć oczy i słuchać... Słuchać... Poezja! 

Daleko od szosy. Zostańmy przy wątku „drogowym”... Serial, w reżyserii Zbigniewa Chmielewskiego, datowany jest na rok 1976. Obrazuje socrealistyczne możliwości awansu społecznego, a główny wątek oparty jest na kolejach losu dorastającego młodzieńca z zapadłej wioski, Leszka Góreckiego, w którego postać wcielił się Krzysztof Stroiński. Obraz głębokiej prowincji „środkowego” socjalizmu uzupełnia rola Bronki (Sławomira Łozińska), a scena z wypluwaniem pestek czereśni zapada w pamięć na długo... 

Blisko, coraz bliżej. Arcydzieło! Dzieje śląskiej sagi, opowiedziane na przykładzie rodziny Pasterników. Od Powstania Styczniowego, po koniec II Wojny Światowej. Przybliżają pogmatwane losy Ślązaków i nie tylko. Historyczne rozdarcie, pomiędzy polskością i niemczyzną. Prześladowania, których apogeum stanowi rozliczanie, siłą wcielanych do Wehrmachtu, obywateli polskich, zamieszkujących Górny Śląsk. Zbigniew Chmielewski, w roku 1983, potrafił stosunkowo uczciwie opowiedzieć o zagmatwanej rzeczywistości Powstań Śląskich, plebiscytów, decydujących o państwowości tych ziem, nie stroniąc przy tym od tematów trudnych, jak okrutne traktowanie górników, masowo zwalnianych w czasie Wielkiego Kryzysu, przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Do tego brawurowa kreacja nestora rodu Pasterników, w wykonaniu Franciszka Pieczki, który sam będąc rodowitym Ślązakiem, jak mało kto „czuł” przywoływane klimaty. 

Kariera Nikodema Dyzmy. Po raz pierwszy wyemitowano ten serial w roku 1980. Jan Rybkowski, ekranizując powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, nie przewidział zapewne, że wolna Polska obrodzi „dyzmami” tak obficie, aby po z górą 40 latach, mało kto zawracał sobie głowę, patrząc na współczesnych „mężów stanu”, iż pierwowzór, odtworzony po mistrzowsku przez Romana Wilhelmiego – to betka, w zestawieniu z prostactwem i abnegactwem obecnych aspirantów do zaszczytów. Tak się porobiło... Znakomita obsada aktorska. Wojciech Pokora, Bronisław Pawlik, Ewa Szykulska, Jerzy Bończak... To nie wszyscy. No i przeurocza, subtelna Grażyna Barszczewska, w roli hrabianki Ponimirskiej. Puenta serialu przypomina, że często jedynie wariaci widzą prawdę... Nadal aktualne! 

Noce i dnie. Kto nie nucił tej wspaniałej melodii, będącej osnową historycznych treści? Ekranizacja prozy Marii Dąbrowskiej, gloryfikującej pozytywistyczną pracę pana Niechcica, współgra z socjalistyczną narracją, sławiącą robotniczy trud. Jerzy Antczak, przydzielając główne role Jadwidze Barańskiej i Jerzemu Bińczyckiemu, na zawsze utrwalił chyba najbardziej rozpoznawalną parę małżonków w historii polskiego ekranu. A wszystko to w 1977 roku. Zarysowuje się wspólny mianownik dla większości omawianych dzieł, umiejscawiając je w epoce gierkowskiej, która była złotym okresem twórczości telewizyjnej i nie tylko. 

Czterej pancerni i pies. Kolejna kultowa produkcja. Naiwna w swej treści. Dużo historycznych przekłamań, na czele z „odwieczną, polsko-radziecką, bratnią przyjaźnią”... Szczególnie na polu chwały. Losy sympatycznej załogi czołgu, na tle okrutnej wojny, no i Szarik... Z punktu widzenia obrońców praw zwierząt, tylko pies wychodzi cało z filmowej propagandy. Jako dzieci, bezkrytycznie zachwycaliśmy się bohaterstwem, walczących z faszystami czarwonoarmistów i naszych dzielnych chłopców, nie zważając na kontekst dziejowy. Bo i skąd mieliśmy go znać? W szkole nie uczyli... Produkcja, w reżyserii Konrada Nałęckiego, powstawała w latach 1966-1970. Bawiliśmy się w załogę „Rudego” na podwórkach. Byłem Grigorijem, lecz czołgu nie miałem... Każdy chłopiec chciał być Jankiem Kosem, ale cóż? Brat był starszy i silniejszy... Świetne kreacje aktorskie. Janusz Gajos, Pola Raksa, Franciszek Pieczka, Witold Pyrkosz...

Stawka większa niż życie. Reżyseria: Janusz Morgenstern i Andrzej Konic. Opowieść o brawurowych wyczynach agenta J-23 rodziła się w latach 1967-68. Stanisław Mikulski, jako Hans Kloss, oraz Emil Karewicz, wcielający się w postać złowieszczego oficera, najbardziej fanatycznych służb III Rzeszy, Hermana Brunnera. Serial miał uczyć socjalistycznego patriotyzmu. Czarne charaktery, według scenariusza, w nim nie były obecne. Idylla... Komunistyczne służby wywiadowcze kierować miały się wyłącznie honorem... Niżej podpisany nie dał się nabrać. „Nie ze mną te numery, Brunner”... Poza tym – o.k. Akcja, jak na tamte siermiężne lata, wartka. Podobnie, jak w innych produkcjach z tamtych lat, uderza dbałość o detale. Troska o szczegóły, nawet w krajobrazach, towarzyszących wydarzeniom historycznym. Wystroje wnętrz. Oddające ducha epoki.

Czterdziestolatek. Serial, w dużej mierze, o zabarwieniu komediowym. Akcja ulokowana w latach gierkowskiej prosperity, kiedy z mozołem budowano potęgę gospodarczą kraju. Na kredyt. Na łapu-capu. To wtedy triumf święciło budownictwo, oparte na tzw. wielkiej płycie, a „szuflady” mieszkalne rosły, w postaci betonowych osiedli, niczym grzyby po wrześniowych deszczach. Nie było zatem dziełem przypadku, iż główna postać, inżynier Stefan Karwowski, grany przez Andrzeja Kopiczyńskiego, parał się budowlanką, a wykreowany przez twórców naiwny charakter bohatera, skłania do wesołości. Jerzy Gruza nie oszczędzał komicznych paradoksów socrealistycznej rzeczywistości. Jako reżyser, stanowił forpocztę późniejszych, podobnych w swym przekazie, seriali. Cudowna gra Anny Seniuk, filmowej żony głównego bohatera. No i Irena Kwiatkowska... „Jestem kobietą pracującą. Żadnej pracy się nie boję!”... Czyż można sobie wyobrazić bardziej wymowną reklamę robociarstwa w ówczesnej epoce? 

Alternatywy 4. Nie ma już takich „aniołów”! Brawurowo zagrana postać dozorcy bloku na warszawskim Ursynowie – Stanisława Anioła! Roman Wilhelmi w najwyższej formie! Pozostajemy w klimatach komediowych, nie pozbawionych wszak obrazu rzeczywistości tamtych lat, widzianej w krzywym zwierciadle, lecz nie może być inaczej, gdy za reżyserię odpowiada Stanisław Bareja. Plejada gwiazd polskiego teatru i kina. Jerzy Kryszak, Kazimierz Kaczor, Stanisława Celińska, Jerzy Bończak, Wojciech Siemion, Wiesław Gołas, Ewa Ziętek... To tylko pierwsze z brzegu mej pamięci nazwiska. Serial wyemitowano dopiero w latach osiemdziesiątych minionego stulecia, zapewne z uwagi na liczne aluzje wobec braku swobody wypowiedzi na wraże tematy. 

Zmiennicy. Kolejny, niemal bliźniaczy wytwór fantazji reżyserskiej Stanisława Bareji – czarodzieja w dziele tropienia nonsensów socjalizmu i ówczesnych uwarunkowań bytowych. Początek lat osiemdziesiątych. Ewa Błaszczyk, jako kierowca taksówki, o numerze bocznym 1313, w przebraniu męskim. Zmiennik, Jacek Żytkiewicz, grany przez Mieczysława Hryniewicza. Sympatyczne, zabawne na wskroś perypetie, a jakże, w niedorzecznym gąszczu paradoksów, podówczas wszechobecnych. Materiał do przemyśleń dla współczesnych feministek. Równouprawnienie i takie tam... Rewelacyjny Janusz Rewiński, a więc komedii więcej od powagi. Uśmiech, powodowany kuriozalnymi okolicznościami, obecnymi w poszczególnych odcinkach, skutecznie pokrywał siermięgę tamtych czasów. Śmieszy, bawi i skłania do zadumy nad minionym. Nawet dzisiaj.

Dom. Dla wielu telewidzów – serial wszech czasów. Nieprzypadkowo. Kilkanaście pierwszych odcinków, sfinalizowanych rewoltą 1968 roku, doczekało się dalszego scenariusza i ponownej, pełnej emisji, co cyklicznie telewizja powtarza niezmiennie. Kolejne odcinki wciąż gromadzą przed odbiornikami liczne grono widzów, i nie tylko tych sentymentalnych, wspominających minione dzieje. Jan Łomnicki zasłużył, za kunszt reżyserski, na najwyższe laury! Tytułowy Andrzej Talar, w którego wcielił się Tomasz Borkowy – to postać, uosabiająca wielu przedstawicieli społeczeństwa, dojrzewającego wraz z socjalizmem. Splątane, pookupacyjne losy, wątek Powstania Warszawskiego i późniejszych perturbacji miłości Basi Lawinowej (Jolanta Żółkowska) oraz Łukasza Zbożnego (Krzysztof Kołbasiuk), uzmysławiały tragizm tamtego okresu. Dużo prawdy historycznej. Na modłę ówczesnej cenzury, rzecz jasna. Aktorzy? Jan Englert, ze swoim „riki, tiki, tak”, Bożena Dykiel, Zbigniew Buczkowski, Joanna Pacuła, Krzysztof Pieczyński w dramatycznej roli zagubionego stachanowca... No i majstersztyk sztuki aktorskiej – Wacław Kowalski w najlepszym wydaniu. Jako dozorca kamienicy przy Złotej 25. Zakochałem się w tym serialu już podczas pierwszej emisji, w 1980 roku, jako sześciolatek, abstrahując od mojej ówczesnej świadomości historycznej. Jakże mogło być inaczej? Kiedy w każdej czołówce kolejnych odcinków, witał mnie bezpośrednio, wywołując sympatyczny skądinąd rumieniec skrępowania u dziecka, Rysiu Popiołek, niezapomnianą dla berbecia kwestią: „Jacuś? Aleś wyrósł!”... 

Dział: Polska

Autor:
Jacek Zyguła

Żródło:
Tekst autorski

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.