Prawdziwe znaczenie słów „Dajcie mi wolność"
Prawie 250 lat temu, cztery tygodnie przed bitwami pod Lexington i Concord, Patrick Henry powstał w kościele św. Jana w Richmond, w stanie Virginia, aby wezwać Amerykanów do uzbrojenia się na wojnę, którą uważał za nieuniknioną. Słynne było jego wezwanie do walki: „Daj mi wolność, albo daj mi śmierć".
Ilustracja przedstawiająca przywódcę wojny rewolucyjnej Patricka Henry'ego (1736-1799), który w 1775 r. wygłosił patriotyczne hasło „Dajcie mi wolność albo śmierć". Źródło: Bettmann Archive/Getty Images
Patrioci przyjęli dramatyczne hasło Henry'ego, a członkowie milicji zaszyli go w swoich koszulach myśliwskich. Od tego czasu jego słowa odbijały się echem przez wieki, zarówno tutaj, jak i za granicą. W 1845 roku Frederick Douglass odniósł się do Henry'ego, pisząc o niewolnikach walczących o wyzwolenie. Ponad sto lat później, gdy tysiące ludzi gromadziło się na pekińskim placu Niebiańskiego Spokoju w walce o wolność, a protestujący w Hongkongu walczyli o prawa demokratyczne, również oni powoływali się na słowa Henry'ego.
Jednak zdanie Henry'ego zostało uznane przez niektórych za radykalne wezwanie do sprzeciwu wobec niemal każdego działania rządu. Timothy McVeigh zacytował Henry'ego po swoim antyrządowym zamachu bombowym w Oklahoma City w 1995 roku, w którym zginęło 168 osób, a 700 zostało rannych. W 2020 roku znaki atakujące restrykcje dotyczące zdrowia domagały się, raczej niezrozumiale, „Daj mi wolność lub daj mi COVID-19!". Protestujący, którzy chcieli podważyć demokratyczne wybory 6 stycznia 2021 r., również cytowali Henry'ego. Jego słynne zdanie zdążyło pojawić się na wszystkim, począwszy od pokrowców na karabiny AR-15 po manifest amerykańskiego ruchu TEA Party.
Zamiast nawoływać do demokratycznej wolności, mantra Henry'ego stała się radykalną tyradą. Ale podpinanie kampanii antyrządowych pod słowa Henry'ego pokazuje fundamentalne niezrozumienie historii, które z kolei uwidacznia coraz bardziej niebezpieczną amerykańską tendencję do fiksacji na wolności osobistej kosztem współobywateli i wspólnego rządu.
Henry nigdy nie był zwykłym człowiekiem protestującym przeciwko wszystkim podatkom czy regulacjom rządowym. Problemem było, jak uczymy się w szkole, tzw. opodatkowanie bez reprezentacji. Henry konsekwentnie uznawał prawo rządu, upoważnionego przez społeczność, do ustanawiania wiążących praw i regulacji - nawet jeśli nie zgadzał się z ich rezultatem.
W 1788 roku Henry przewodził antyfederalistycznym wysiłkom na rzecz sprzeciwienia się ratyfikacji Konstytucji Stanów Zjednoczonych, ponieważ wierzył, że stworzy ona rząd zbyt potężny i zbyt oddalony od ludzi. Gdy konstytucja została ratyfikowana pomimo widocznego sprzeciwu, niektórzy antyfederaliści starali się rozwścieczyć opinię publiczną i podważyć jej wdrożenie. Kiedy wezwali Henry'ego do przewodzenia ich wysiłkom, stanowczo odrzucił taki sprzeciw, nalegając, aby zmiany były poszukiwane „w sposób konstytucyjny".
Zaangażowanie Henry'ego w prawo społeczności do rządzenia nigdy nie było wyraźniejsze niż w jego ostatniej kampanii politycznej.
W 1798 r., w desperacji związanej z ustawą o buncie (ang. Sedition Act), która równoważyła polityczny sprzeciw z przestępstwem, Thomas Jefferson w swoich rezolucjach z Kentucky zaproponował unieważnienie prawa: pomysł, że pojedynczy stan może sprawić, że prawo federalne będzie „nieważne, bez mocy lub skutku" w tym stanie. Wracając do nieistniejących już Artykułów Konfederacji, Jefferson wskrzesił pogląd, że naród był zwykłą umową niezależnych stanów.
Jerzy Waszyngton dostrzegł, że anarchia lub secesja były prawdopodobną konsekwencją pochopnych teorii Jeffersona. Błagał Henry'ego, by wyszedł z emerytury i sprzeciwił się niebezpiecznej nowej doktrynie. Schorowany Henry zgodził się.
W Charlotte Courthouse 4 marca 1799 roku zebrały się tysiące ludzi, którzy słusznie podejrzewali, że będzie to ostatnie publiczne wystąpienie Henry'ego. Henry nie zawiódł. Przypomniał zgromadzonym, że przewodził antyfederalistom, sprzeciwiając się ratyfikacji Konstytucji, ponieważ potężny rząd mógłby podważyć prawa obywateli. Teraz wydawało się, że jego przewidywania się sprawdziły.
Ale Henry przypomniał również tłumowi, że „my, naród" ratyfikowaliśmy Konstytucję i teraz „konieczne jest poddanie się konstytucyjnemu wykonywaniu tej władzy". Jefferson, jak wygłosił Henry do tłumu, niebezpiecznie nawoływał do działań naruszających Konstytucję.
Henry, wielki antyfederalista, ostrzegał, że jeśli nie będziemy w stanie żyć zgodnie z konstytucją, którą przyjęliśmy jako „my, naród", „można będzie na zawsze pożegnać się z rządem przedstawicielskim. Nigdy nie należy zamieniać sprawującego rządu - który poparła społeczność - na monarchię".
Nawet gdy ludzie ignorowali jego ostrzeżenia, nawet gdy rząd ingerował w prawa obywateli, nawet gdy on sam nie zgadzał się z ustawą o buncie (ang. Sedition Act), Henry uznał, że społeczność ma prawo decydować i wyrażać swój sprzeciw za pośrednictwem wybranych przedstawicieli, a nie poprzez odmowę przestrzegania prawa. Taka jest właśnie natura demokracji: łączenie się z naszymi współobywatelami, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy, oraz wykorzystywanie głosowania i pokojowych protestów, a nie przemocy, do wyrażania sprzeciwu.
Współczesne zafiksowanie na haśle Henry'ego „dajcie mi wolność" jako licencji na nieograniczoną wolność osobistą to przekłamanie historii sygnalizujące obecność szerszego problemu. Wszechobecne skupienie na wolności osobistej przekształciło się w lekceważenie interesów szerszej społeczności, które leżały u podstaw powstania Ameryki.
Założyciele byliby zbulwersowani.
Wolność, o którą walczyli amerykańscy patrioci, nie była przepustką do robienia tego, co się chce, ale prawem do uczestniczenia w życiu społeczności, która rządziła się sama, rządem - używając wyrażenia Jeffersona z Deklaracji Niepodległości – „wywodzącym swoje sprawiedliwe uprawnienia ze zgody rządzonych". Mając taki rząd, Henry rozumiał, że „lojalna opozycja" musi dążyć do reform „w konstytucyjny sposób", czyli przy urnach wyborczych.
John Ragosta, PhD/JD, jest autorem książki For the People, For the Country: Patrick Henry's Final Political Battle (Virginia 2023). Seria Road to 250 jest wynikiem współpracy między Made by History i Historians for 2026, grupą wczesnych amerykanistów, których celem jest kształtowanie dokładnej, inkluzywnej i sprawiedliwej publicznej pamięci o amerykańskim założycielu w nadchodzącą 250. rocznicę.
Made by History przenosi czytelników poza nagłówki gazet dzięki artykułom napisanym i zredagowanym przez profesjonalnych historyków. Dowiedz się więcej o Made by History w TIME tutaj: https://time.com/6317798/introducing-made-by-history-for-time/. Wyrażone opinie niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redaktorów TIME.
Dział: Świat
Autor:
John Ragosta | Tłumaczenie: Ewa Kuś - praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/