Został wyrzucony na brzeg Teksasu w 1528 roku. Nieprawdopodobna historia jego przeżycia stała się legendą
Konkwistador Cabeza de Vaca napotkał wiele rdzennych społeczności w czasie swojej wyczerpującej podróży na zachód. Żył między nimi przez niemal dekadę i zdobył sławę dzięki opowieściom o swoich przeżyciach.
Niemal 40-letni Cabeza de Vaca (pokazany na rzeźbie z brązu) chciał wziąć udział w rozwijającej się kolonizacji Ameryki. Źródło: Zoonar GMBH/Alamy/ACI
Kiedy grupka europejskich kolonizatorów napotkała na swojej drodze trzynastu rdzennych Amerykanów w północnym Meksyku w 1536 roku, spodziewali się, że uciekną. Zamiast tego, zbliżyli się do nich. Między rdzennymi Amerykanami byli ludzie wyglądający na Europejczyków, a jeden z nich mówił płynnie po hiszpańsku. Ten człowiek – Álvar Núñez Cabeza de Vaca – i trzej jego towarzysze przez niemal dekadę żyli pośród rdzennych ludów południowo-zachodniej części Ameryki Północnej. Byli ocalałymi z liczącej 600 osób floty kolonizacyjnej. W czasie swojej ośmioletniej odysei, Cabeza de Vaca wywrócił tradycyjny podbój Ameryk do góry nogami, rezygnując z dominacji i kładąc większy nacisk na współpracę i handel.
Kolonialne ekspedycje
Cabeza de Vaca (po polsku „krowia głowa”) to zaskakujące i niecodzienne hiszpańskie nazwisko, pasuje jednak niezmiernie do życia i podróży Hiszpana Álvara Núñeza Cabezy de Vaca. Urodził się około roku 1488, na kilka lat przed tym, jak Krzysztof Kolumb po raz pierwszy odkrył to, co Europejczycy nazwaliby później Ameryką. Będąc członkiem pomniejszej rodziny szlacheckiej, Cabeza de Vaca dorastał w mieście Jerez de la Frontera w południowej Hiszpanii. Niedawna ekspansja kolonialna Hiszpanii w obu Amerykach sprawiła, że pobliski port w Kadyksie był wypełniony powracającymi z podróży żeglarzami, przywożąc ze sobą pełno niezwykłych opowieści o tym dziwnym nowym kontynencie na zachodzie. Później, w swoim dzienniku podróżnym, Cabeza de Vaca sam opisał swoją epicką podróż.
Historia nazwiska: Według legendy, Cabeza de Vaca (krowia głowa) zawdzięczał swoje niecodzienne nazwisko swojemu przodkowi z XIII wieku, pasterzowi o imieniu Martin Alhaja. Gdy hiszpańscy chrześcijanie walczyli z muzułmanami o kontrolę nad południową Hiszpanią, Alhajowi przypisuje się pomoc chrześcijanom w wygraniu bitwy pod Las Navas de Tolosa w Andaluzji w 1212 roku. Oznaczył on ukrytą, niechronioną przełęcz górską za pomocą krowiej głowy, pozwalając królowi Nawarry Sancho VII na przeprowadzenie ataku z zaskoczenia na muzułmańskie siły. W ramach podzięki, król nadał imię Cabeza de Vaca jego potomkom. W swojej młodości, Cabeza de Vaca był żołnierzem biorącym udział w wojnach we Włoszech i w Hiszpanii. Po trzydziestce, odszedł z kariery militarnej i zainteresował się trwającą kolonizacją Ameryk. W 1526 roku zaczęły krążyć wieści o tym, że powstawała nowa ekspedycja pod dowództwem kapitana Pánfilo de Narváeza – rywala Hernána Cortésa, który pokonał Azteków w trakcie podboju Meksyku. De Narváez otrzymał pozwolenie na podbój terytoriów na północ od Zatoki Meksykańskiej pomiędzy współczesnym Teksasem i Florydą. Flota, na której znajdowali się również zniewoleni Afrykańczycy, wypłynęła z Sanlúcar de Barrameda na południowym wybrzeżu Hiszpanii 17 lipca 1527 roku. Ekspedycja od początku borykała się z trudnościami. Wielu żeglarzy zdezerterowało, a sztorm zatopił dwa statki niedaleko południowego wybrzeża Kuby. Kontynuowała podróż do Florydy, a wiosną 1528 roku w końcu dotarli do Zatoki Tampa.
We wrześniu de Narváez podjął brzemienną w skutkach decyzję o podziale ekspedycji na dwie części, zachęcony obietnicą żywności i złota znajdujących się dalej na północy, w regionie Apalaków. Podczas gdy pozostałe statki miały kontynuować poszukiwanie bezpiecznego portu, reszta ludzi - około 300 osób - miało udać się do wewnętrznej części Florydy, by odszukać obiecane bogactwa. De Narváez i Cabeza de Vaca zabrali ekspedycję w głąb Florydy; 40 ludzi jechało na koniach, a reszta szła pieszo. Cabeza de Vaca opisywał, że po drodze widział „ogromne góry i cudownie wysokie drzewa”, ale gdy dotarli do rzekomo urodzajnego regionu Apalaków, nie odkryli bogactw, a gromady chat. Kurczące się zapasy żywności, ataki ze strony Apalaków i malejąca liczba żołnierzy sprowokowała de Narváeza i jego ludzi do powrotu na wybrzeże, ale nie byli w stanie znaleźć statków. Zamiast tego, zbudowali pięć lichych barek. „Z końskich ogonów stworzyliśmy liny i takielunek, a z naszych koszulek żagle” – napisał Cabeza de Vaca. Z 50 osobami na pokładzie, każda z barek zagłębiała się w wodę i były one „tak zatłoczone, że ledwo mogliśmy się poruszać”. Opłynęli wybrzeże od zachodu aż dotarli do ujścia Missisipi. Silne prądy ciągnęły okręty na głębokie morze. Barka de Narváeza została ściągnięta, podczas gdy ta, na której stłoczeni byli Cabeza de Vaca i około 80 jego towarzyszy, została wyrzucona na brzeg wyspy, gdzie w końcu wyszli na ląd. „Jako, że był to listopad i było bardzo zimno, przypominaliśmy wyglądem śmierć samą w sobie” – pisał Cabeza de Vaca.
Obserwacje: „Z miejsca, na którym wyszliśmy na brzeg do tej wioski i kraju Apalaków, ziemia jest w głównej mierze płaska, grunt piaszczysty i twardy. Wokół jest wiele wielkich drzew i (…) wiele wielkich i małych jezior, z czego niektóre bardzo ciężko przebyć” – La Relación y Comentarios autorstwa Cabezy de Vaca.
Od niewolnictwa do sławy
Cabeza de Vaca nazwał wyspę Wyspą Nieszczęścia (wierzy się, że współcześnie jest to wyspa Galveston Island w Teksasie). Tam Europejczycy doświadczyli skomplikowanych relacji z rdzennymi Amerykanami. W swoim dzienniku, Cabeza de Vaca opisał serdeczne gesty ze stron rdzennych ludów: dostarczyli im żywności, pomimo sporych niedostatków. Dochodziło do głodu i chorób, co spowodowało, że tylko 15 Hiszpanów pozostało przy życiu. Widząc ich niedolę, mieszkańcy wyspy wyrazili współczucie, „i przez ponad pół godziny łkali tak głośno i szczerze, że można było ich usłyszeć z daleka”. Później jednak pisał o okrucieństwie, jakiego doświadczyli z rąk innych rdzennych mieszkańców i o tym, jak on i jego towarzysze zostali zniewoleni. Sześć lat później, w 1534 roku, Cabezie de Vaca i trójce jego towarzyszy udało się uciec, a wśród nich był zniewolony Afrykańczyk o imieniu Esteban de Dorantes. Stali się wędrownymi handlarzami, wymieniając przedmioty takie jak skorupy ślimaków na skóry i krzemienie. „Życie handlarza mi się podobało, bo mogłem iść, gdzie tylko chciałem” – pisał Cabeza de Vaca. „Dobrze mnie traktowano, oddawano żywność (…) i odszukiwano mnie ze względu na moją sławę”. Owa sława częściowo opierała się na jego reputacji jako uzdrowiciela pośród rdzennych ludów. W swoim dzienniku wyrażał swoją niepewność, wobec tego, czy naprawdę wierzył w to, że miał taką moc, opisując swoje uzdrowienia jako „nierozważne i brawurowe”.
Park Narodowy Big Bend w Teksasie to miejsce, które przebył wraz z trzema kompanami Cabeza de Vaca w 1535 roku. Źródło: Susanne Kremer/Fototeca 9x12
Przez następna dwa lata, dowodzony przez Cabezę de Vaca kwartet podążał na zachód poprzez pasmo górskie Sierra Madre, a następnie przemierzył wybrzeże Pacyfiku we współczesnym Meksyku w poszukiwaniu wicekrólestwa Nowej Hiszpanii. W swoim dzienniku, Cabeza de Vaca opisuje ponad 20 różnych rdzennych ludów, jakie napotkał po swojej drodze, w tym „plemię Avavare, z którym żyliśmy przez osiem miesięcy”. Plemię Avavare zostało później zidentyfikowane jako należące do łowiecko-zbierackiej rdzennej kultury Coahuiltecan, której członkowie zamieszkiwali południowy Teksas. Żyjąc na diecie złożonej z korzeni, dzikich ziół i owoców, członkowie ekspedycji mocno zmienili się w wyglądzie od czasów wypłynięcia z Hiszpanii. Mieli długie włosy i brody, ich niemalże nagie ciała były przykryte skromnymi tkaninami i skórami. „Niczym węże zrzucaliśmy swoje skóry dwa razy w roku, a słońce i wiatr sprawiły, że wyglądaliśmy nago (…) Doświadczaliśmy sporego bólu przez ciężary, jakie nosiliśmy” – napisał później Cabeza de Vaca. W 1536 roku zahartowani podróżą podróżnicy w końcu nawiązali kontakt z Europejczykami w północnym Meksyku. Byli oni pierwszymi z wielu osób zafascynowanych Cabezem de Vaca i jego kompanami. Późnym latem tego samego roku dotarli do miasta Meksyk, gdzie potraktowano ich jak celebrytów. Rok później, Cabeza de Vaca wrócił do Hiszpanii i napisał La Relación, gdzie opisał swoje przygody w trakcie niemal dziesięciu lat spędzonych w Ameryce Północnej. Książkę wydano w 1542 roku i zdobyła ona ogromne uznanie.
Udokumentowane podróże
La Relación jest nie tylko ekscytującą kroniką przetrwania Cabezy de Vaca w Amerykańskiej dziczy, ale także cennym zbiorem informacji o ówczesnym południu Ameryki. Cabeza de Vaca udokumentował ponad 20 rdzennych kultur i szczegółowo opisał ich ubiór, rytuały, domy, tradycje i kuchnie.
Cabeza de Vaca, ukazany na hiszpańskim znaczku pocztowym, dodał później do swojego dziennika opis burzliwego okresu piastowania przez niego stanowiska gubernatora Paragwaju. Źródło: Granger/ACI
Niewiele ówczesnych sprawozdań z wypadów do Ameryki opisywało rdzenne ludy w tak sympatyczny osób i wykazywało tak głęboką wiedzę na ich temat. Cabeza de Vaca czasami nazywał niektóre praktyki zabobonami, ale w głównej mierze sposób jego dokumentacji był pełen szacunku. Chwalił umiejętności techniczne, jakich był świadkiem, pisząc: „Wszyscy Indianie z Florydy, jakich napotkaliśmy, byli świetnymi łucznikami (…) Wystrzeliwali swoje strzały z wielką siłą i precyzją”. Następnie opisał on wyjątkowe procesy żałobne w związku ze śmiercią dzieci: „Ze wszystkich na świecie, najbardziej kochają własne dzieci i traktują je najlepiej”. Pisał, że pogrążeni w smutku rodzice „opłakiwali swoje dzieci trzy razy na dzień, przed świtem, w południe i w czasie zmierzchu, a następnie robiło to całe plemię, dzień w dzień przez cały rok”. Książka wyjawia, że pierwsze spotkanie Cabezy de Vaca z Hiszpanami nieopodal Culiacán, w północno-zachodniej części współczesnego Meksyku, nie było do końca szczęśliwym pojednaniem. Hiszpanie chwytali i niewolili rdzennych Amerykanów. Rozwścieczony ich czynami, Cabeza de Vaca zapewnił rdzennym Amerykanom, z którymi podróżował, obietnicę od swoich rodaków, że nie będą ich niewolić czy źle traktować. „Po tym, jak odeszliśmy od Indian w pokoju, dziękując im za to, co przez nas i dla nas przeszli, chrześcijanie wysłali nas do niejakiego Alcalde Cerebrosa. Przeprowadził nas on przez niezamieszkałe ziemie, aby przeszkodzić nam w komunikacji z Indianami (…) A więc próbowaliśmy dalej zagwarantować wolność Indianom i gdy wierzyliśmy, że się to udało, stało się wręcz przeciwnie: Hiszpanie zaplanowali atak na Indian (…) i ten plan wykonali”.
Powrót do Ameryk
Po spędzeniu jakiegoś czasu w Hiszpanii, Cabeza de Vaca poczuł pociąg do Ameryk i zapragnął powrotu. Pomimo sukcesu swojej książki, nie udało mu się zostać mianowanym na gubernatora Florydy. Król Hiszpanii i Święty Cesarz Rzymski Karol V mianował na to stanowisko konkwistadora Hernando de Soto. Cabeza de Vaca marniał przez trzy lata, aż w końcu zaproponowano mu stanowisko gubernatora La Platy, prowincji w Ameryce Południowej, która składała się z części współczesnej Argentyny, Urugwaju i Paragwaju. Po trudnej podróży, ekspedycja Cabezy de Vaca dotarła do Asunción (dzisiejszej stolicy Paragwaju) w 1542 roku. Król Karol chciał poszerzać hiszpańskie podboje w Południowej Ameryce. O ile Cabezie de Vaca udało się triumfalnie poprowadzić niektóre ekspedycje na zachód od rzeki Paragwaj, bardziej wolał rządzić ludźmi niż ich podbijać. Miał wrogie stosunki ze swoim poprzednikiem, Domingo Martínezem de Iralą. Będąc popularny pośród innych kolonizatorów, de Irali udało się wzbudzić niechęć lokalnych elit wobec Cabezy de Vaca i został on aresztowany za profesjonalną niekompetencję. Zwrócono wówczas uwagę, że postawa Cabezy de Vaca wobec rdzennej ludności podczas jego wypraw była pojednawcza i dyplomatyczna, co było sprzeczne z bardziej wojowniczymi zwolennikami supremacji w lokalnej administracji wojskowej i cywilnej.
Niezwykłe odkrycie: W 1540 roku Cabeza de Vaca został mianowany gubernatorem regionu La Plata, terytorium położonym pomiędzy współczesnym Urugwajem i Argentyną. Dwa lata zajęło mu dotarcie z Hiszpanii do Asunción (w dzisiejszym Paragwaju). Po drodze natknął się na niesamowite Wodospady Iguaçu, a ten widok tak go zachwycił, że wykrzyknął „Santa Maria!”. Rzekę nazwano tak przez europejskich geodetów, ale dziś jest znana pod swoję rdzenną nazwą Iguaçu pochodzącej z języka guarani i składającej się ze słów „y” oznaczającego „woda” i „ûasú” oznaczającego „wielka”. Cabeza de Vaca był pierwszym Europejczykiem, który odkrył wodospady. W 1545 roku Cabeza de Vaca wrócił do Hiszpanii na rozprawę w sądzie. Został uznany winnym za arogancję i niekompetencję, a następnie skazany na banicję do Afryki Północnej. Surowy wyrok został uchylony na rozkaz króla, który ułaskawił podstarzałego już odkrywcę. Cabeza de Vaca spędził ostatnie lata swojego życia w rodzinnym mieście Jerez de la Frontera i zmarł gdzieś pomiędzy 1558, a 1564 rokiem. W tym okresie poprawił i rozszerzył La Relación, czyniąc z niej dużo obszerniejszą kronikę (La Relación y Comentarios), w której znajdował się opis jego pobytu w Paragwaju. Relacje Cabazy de Vaca wciąż porażają bogactwem swoich obserwacji. Jak pisał do Karola V, „chciałem nie tylko przedstawić raport pozycji i dystansów, flory i fauny, ale i tradycje licznych ludów, z którymi rozmawiałem i pośród których żyłem, a także jakiekolwiek sprawy, o których usłyszałem lub które zaobserwowałem”.
Dział: Nowożytność
Autor:
José Garrido Palacios | Tłumaczenie: Karol Rogoziński - praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://www.nationalgeographic.com/history/article/cabeza-de-vaca-conquistador-shipwreck-texas