2022-09-19 07:08:40 JPM redakcja1 K

Powinniśmy szukać Inteligentnych Obcych czy Głupich Obcych?

Istnieją dwa sposoby, aby szukać życia pozaziemskiego. Do tej pory skupialiśmy się tylko na jednym.

Image by rawpixel.com/Freepik

Co dokładnie mamy na myśli mówiąc „sami” gdy pytamy, czy jesteśmy sami we wszechświecie?

Poszukiwanie pozaziemskiego życia jest jednym z największych projektów astronomicznych. Jednak poszukiwania są bardziej wieloaspektowe niż ktoś zwyczajnie zaintrygowany obcymi może sobie wyobrazić. W ich centrum leży pytanie, jakiej wersji życia szukamy. Na Ziemi, i prawdopodobnie poza nią, życie istnieje na spektrum form i możliwości. Ale w celach znalezienia go w kosmosie, można je podzielić na dwie nieco surowe kategorie: “głupie życie” i “inteligentne życie.” Głupie życie składa się z takich rzeczy, jak drobnoustroje i rośliny, które mogą rozmnażać się na całej planecie, ale są przeciwieństwem samoświadomych i technologicznie myślących ludzi. Inteligentne życie składa się z takich istot jak my,
które budują technologie obejmujące całą planetę.

Szczerze przepraszając drobnoustroje, rośliny, a nawet słonie, za prostacką nomenklaturę, to rozróżnienie między głupim i inteligentnym życiem, jest potrzebne, ponieważ każde może być wykryte w inny sposób. Biorąc pod uwagę szokujące odległości między gwiazdami, nawet nasze najbardziej zaawansowane narzędzia do pomiaru odległych światów, nie będą dostarczać w najbliższym czasie lokalnych obrazów obcych sosen czy mrówkojadów. Zamiast tego, podczas badania planety, musimy szukać pośrednich dowodów. Po pierwsze, istnieją sygnatury biologiczne, takie jak obecność tlenu i metanu w atmosferze. Są to gazy, które można znaleźć tylko razem, ponieważ biosfera – zbiorowa aktywność całego życia na planecie – tam je utrzymuje. Po drugie, istnieją sygnatury technologiczne. Obecność złożonych chemikaliów przemysłowych w atmosferze lub odbity błysk masowego rozmieszczenia paneli słonecznych powiedziałoby astronomom, że technologicznie sprawne gatunki, takie jak my, zamieszkują ten odległy świata.

Aby zwiększyć nasze szanse na odkrycie życia, idealnym rozwiązaniem byłoby przeszukiwanie planet patrząc na obie sygnatury. Astronomowie mają jednak duży wszechświat do odkrycia i nie tak dużo czasu i pieniędzy, aby dokonać eksploracji. Z projektami wymagającymi dekad aby przynosić owoce, naukowcy muszą starannie wybierać swoje szanse. (Teleskop kosmiczny James’a Webb’a, najnowsze i najpotężniejsze obserwatorium ludzkości, kosztuje około 10 miliardów dolarów, co pokazuje o jakich pieniądzach mówimy.) Jak dotąd, w poszukiwaniu pozaziemskiego życia, to głupie życie odniosło sukces. Dzięki znacznym finansom od NASA astronomowie w ciągu ostatnich 20 lat poczynili zadziwiające postępy, wykazując, jakie rodzaje sygnatur biologicznych mogą istnieć na obcych światach. Ten postęp był niezwykle satysfakcjonujący, ale mógł kosztować. Czy mogliśmy przeoczyć
obietnice inteligentnego życia?

Warto pamiętać, że pierwszym naukowym poszukiwaniem życia pozaziemskiego było poszukiwanie pozaziemskiej inteligencji, tj. SETI. W 1960 roku astrofizyk Frank Drake uruchomił projekt Ozma, eksperyment wykorzystujący teleskop radiowy do wyszukiwania sygnałów z rozmownej, nowoczesnej cywilizacji. Wtedy nikt nawet nie mógł sobie wyobrazić jak szukać drzew, owadów czy drobnoustrojów na odległych planetach krążących na odległych gwiazdach; nikt nawet nie wiedział, czy takie planety istniały. Chociaż przez dziesiątki lat SETI pozostał jedynym takim eksperymentem, zawsze cierpiał na współczynnik żartów. Nieraz przedstawiciele kongresu używali argumentu „poszukiwania małych zielonych ludzi”, aby krytykować NASA za marnowanie dolarów podatkowych. W rezultacie dofinansowanie radia SETI ucierpiało. W ciągu ostatnich 40 lat dziedzina ta była podtrzymywana przy życiu
(choć ostatnie dofinansowania za pośrednictwem prywatnego „Breaktrough Listen” pomogły).

Tymczasem, w 1995 roku gra w poszukiwanie życia zmieniła się na zawsze. Odkryto pierwszą planetę, która krąży wokół innej gwiazdy podobnej do słońca, astronomowie uświadomili sobie, że mogą bezpośrednio wykryć sygnatury biologiczne, obserwując światło gwiazdy przechodzącej przez atmosferę egzoplanety. Rozwój tej techniki, zwanej „charakteryzowaniem atmosferycznym”, był jednym z głównych sukcesów programu astrobiologii NASA. Astronomowie niedawno ocenili kosmiczny teleskop „Life-finder” jako jeden z priorytetów finansowania w jednym w ciągu dekady badaniu tej dziedziny. Wśród zgiełku wokół sygnatur biologicznych, te technologiczne często wydają się być pomijane, o ile w ogóle brane pod uwagę.

Urok biosygnatur jest jasny. Wielu astronomów zaczyna zakładać, że biosygnatury będą bardziej rozpowszechnione niż technosygnatury. W końcu, nie możesz mieć na planecie gatunków budowanych przez cywilizację, zanim nie będzie tam życia. A z historii Ziemi – naszego jedynego punktu odniesienia na ścieżce życia – jasne jest, że podstawowe formy życia są o wiele dłuższe niż technologia. Ziemia miała biosygnatury widoczne dla całego wszechświata, ponad 3 miliardy lat temu. Dopiero w ciągu minionego wieku zaczęliśmy ubierać się w technosygnaturach. Oznacza to, że technosygnatury były na Ziemi przez mniej niż 0.00001%. Z tej perspektywy technosygnatury mogą wydawać się jedynie wisienką na torcie wykrywalnego życia.

Istnieje jednak inny wymiar pytania, dlaczego nie rozpoznaje się prostego ewolucyjnego postępu. Nowe badanie prowadzone przez Jasona Wrighta z Penn State University, określiło argument, że astronomia pomija wartość technosygnatur.

Problem z biosygnaturami polega na tym, że na zawsze są związanie z ich biosferami – ich planetami. Biosygnatury nie mają możliwości opuszczenia biosfery, z której pochodzą. Więc, jeśli o to chodzi, gdyby jutro całe życie zniknęło z Ziemi, większość biosygnatur również by zniknęła. Przykładowo, tlen w naszej atmosferze pochodzi z życia planety. Jeśli to życie by wymarło, tlen atmosferyczny zareagowałby wstecz i w skali odległego czasu, szybko by zniknął.

Aby wykryć biosygnatury, innymi słowy, musimy znaleźć w pełni funkcjonującą biosferę. Ale nie wiemy, jak długo te biosfery na ogół trwają. Nasza, na szczęście, utrzymuje się przez ponad 3 miliardy lat. Ale istnieje wiele sposobów, aby biosfera mogła umrzeć, w tym utrata atmosfery planety przez wiatry słoneczne lub naprawdę duży wpływ asteroidów. Gdy biosfera odchodzi, biosygnatury podążają za nią.

Technosygnatury nie mają takiego ograniczenia. Należy wziąć pod uwagę fakt, że układ słoneczny jest już pełen technosygnatur Ziemi. Obecnie ponad 10 statków kosmicznych orbituje na Marsie lub na jego powierzchni. A to tylko jedna planeta.

Setki innych statków kosmicznych przemierzają kosmiczne trasy słońca. Udało nam się nawet wysłać pięć jednostek całkowicie poza układ słoneczny i do międzygwiezdnej sfery. Każda z maszyn, które wysłaliśmy do przestrzeni kosmicznych, stanowi materialną technosyganture – artefakt – we własnym zakresie.

Co ważniejsze, wszystkie, które są aktywne wysyłają sygnały radiowe do przestrzeni kosmicznych. Sygnały te są słabe, ale każdy z nich nadal stanowi technosygnaturę, którą inne gatunki mogłyby wykryć.

W przeciwieństwie do biosygnatur, technosygnatury poruszają się i przeżywają. Apollo 11 będzie siedział na Księżycu przez miliony lat, ponieważ nie ma wiatru ani wody, aby go stamtąd wyrwać. Wyobrażając sobie przyszłość, jeśli pokrylibyśmy panelami słonecznymi ułamek księżyca, a następnie ulegli jakiemuś wypadkowi cywilizacyjnemu, panele te mogłyby być nadal widoczne dla obcych obserwatorów, długo po naszym zniknięciu. Tymczasem, w naszym własnym poszukiwaniu życia, wyobraźmy sobie międzyplanetarną cywilizację, która rutynowo podróżuje między światami. Smugi wylatujące z silnika, komunikacja laserowa o wąskiej wiązce, a nawet utylizacja odpadów, jeśli cywilizacja obca spaliłaby swoje śmieci, to wszystko może pojawić się jako sygnał – sygnaturę, którą możemy wykryć na Ziemi. Wszystkie te technosygnatury mogą być przekazywane z dala od domowego świata cywilizacji obcej (nazywajmy to „technosferą”). Cywilizacja obca może nawet używać światy nienadające się do zamieszkania, które mogą obsługiwać przemysł lub wytwarzać energię. Takie „światy usługowe”, generowałyby tylko technosygnatury, ponieważ nie posiadają biosfery.

Technosygnatury mogą być również bujne. Jedna cywilizacja i jej technosfera mogłaby wyprodukować miliony lub nawet miliardy pojedynczych obiektów, a każdy z nich mógłby stworzyć wykrywalne technosygnatury. Wyobraźcie sobie cywilizację, która jest tysiące lub miliony lat starsza od naszej. Nie tylko może stale tworzyć legiony artefaktów, które emitują technosygnatury; może również tworzyć więcej technosfer. W przeciwieństwie do biosfery, technosfery mogą się rozmnażać poprzez celowe osadzenie w przestrzeni. Poprzez te środki, wyobrażając sobie, co odległe cywilizacje mogą wymyślić za pomocą zaawansowanych technologii, ludzkość do tej pory nie może się nawet zaliczać do inteligentnego życia.

Istnieje wiele powodów żeby się o to kłócić. Na konkretnym poziomie, na przykład, krytyk może odpowiedzieć, że biosfery mogą również rozmnażać się za pomocą panspermii, procesu, podczas którego kawałek skały mikronośnej wbija się w przestrzeń przez wpływ asteroidów, a następnie ląduje na innym żyznym świecie.

Obliczenia pokazują jednak, że panspermia może być stosunkowo rzadkim przypadkiem, nawet w najlepszych okolicznościach. Tymczasem jedna cywilizacja, zajmująca przestrzeń kosmiczną, mogłaby zasiać całą galaktykę nowymi technosferami, które osiadają na coraz bardziej odległych światach. To wszystko jest spekulacją. Musimy jeszcze odkryć pozaziemskie życie, więc nie mamy pojęcia, jaki jest prawdziwy stosunek inteligentnego życia w kosmosie do głupiego życia.

Zaawansowane cywilizacje mogą być tak bardzo rzadkie, że większe szanse nadal ma jednak głupie życie. Nie obstawiałbym tego; tak wiele pozostaje nieodkryte.

Jedną z błędnych interpretacji może być to, że priorytetem w poszukiwaniu życia powinny teraz być technosygnatury. Nie jest to jednak konkluzja. Zamiast tego, dokonując przeglądu poprzednich odchyleń i przyszłych możliwości, widzimy biosygnatury i technosygnatury jako kontinuum. Jak dotąd naukowcy zaprojektowali swoje narzędzia do wykrywania życia, aby namierzyć albo inteligentne albo głupie życie, ale w wyniku odkrywania egzoplanet, te same rodzaje teleskopów i detektorów mogą być obecnie stosowane do znalezienia obu rodzajów życia. Poszukiwania te mogłyby się zdarzyć nawet w tym samym czasie, kiedy astronomowie szukają sygnatur biosfery i technologii w tych samych częściach spektrum elektromagnetycznego, obserwując jednocześnie tę samą planetę.

Staroświeckie uprzedzenia przeciwko technosferom, w tym żarty wiązania ich z małymi zielonymi ludźmi i konspiracjami UFO, nie są już możliwe do utrzymania.

Astronomowie nadal będą musieli podejmować trudne decyzje w oparciu o ograniczone zasoby, ale decyzje te powinny być podejmowane tylko na podstawie siły konkretnej propozycji wyszukiwania, a nie na skupianiu się na poszukiwaniu życia według sztucznego podziału biosygnatury vs technosygnatury. Jesteśmy w naprawdę niezwykłym momencie. Po tysiącach lat kłótni o kwestie życia we wszechświecie, w końcu jesteśmy w stanie szukać odpowiedzi. Znalezienie jakiegokolwiek rodzaju życia - głupiego czy inteligentnego – stanowiłoby zasadniczą przemianą naszego miejsca w kosmosie. Poszukajmy tego wszystkiego.

Dział: Kosmos

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE